- Już jestem… cześć Róziu- mama Róży podeszła do niej i cmoknęła ją w czoło- Stało się coś córeczko?- nie zauważyła koperty, którą Róża trzymała w dłoniach. - Przyszły wyniki- zdołała wyjąkać przez zaciśnięte gardło.
-Mm- w jej głosie nie było już tej nuty wesołości- Otwierałaś już?- Róża zaprzeczyła tylko ruchem głowy.- Boisz się?- Jej głowa opadła w dół by następnie powoli wznieść się ku górze, ruch ten wyrażał potwierdzenie tego co obie odczuwały. Koperta była wygnieciona. Mama Róży wyjęła ją z dłoni córki. -Otworzę ją za Ciebie. Drżącymi dłońmi rozdarła kopertę. Próbowała się uspokoić w momencie, gdy wyjmowała wyniki serce biło jej bardzo szybko… Czytała… jej twarz bladła.., a jej serce prawie przestawało bić. Przytuliła się do córki. W tej chwili obie potrzebowały siebie nawzajem. Wyniki były jednoznaczne. Róża nie musiała ich czytać by wiedzieć co zawierają. Wyrok…, który ogłaszał koniec jej życia…. Zostawała tylko jedna kwestia, a mianowicie to jak długo jeszcze będzie mogła rano otworzyć oczy, ile zachodów słońca zobaczy czy zobaczy chociaż jeden wschód czy w świetle prawa stanie się 16-latką, czy zdąży spełnić jakiekolwiek swoje marzenie? - Co tym razem zaatakował? ( gdyby spytała o to ojca na pewno nie wiedziałby o co chodzi, ale jej mama wiedziała… Kobiety w ich rodzinie co drugie pokolenie atakował nowotwór, atakował różne części ciała..) - Głowa. Dołączyli też kartkę mówiącą, że dokonał w Twoim organizmie wielkich spustoszeń… - w jej oczach stawały łzy, kolejne słowa coraz trudniej było jej wymówić, gdy patrzyła na swoją córeczkę i miała przekazać jej takie wiadomości- leczenie jest już niemożliwe. Każde Twoje zasłabnięcie, omdlenie i wyglądające nie groźnie infekcje były postępem choroby, który staje się coraz większy. Dlatego… dlatego coraz czę… częściej mdlejesz… i robi Ci się słabo. Piszą również… piszą, że nie wiedzą… czy dożyjesz końca roku albo końca wakacji- Przytuliła córkę, a po jej policzkach popłynęły łzy.- oh kochanie to wszystko moja wina, nie dopilnowałam tego… ale miałam nadzieję, że to Cię nie dopadnie… tak bardzo Cię przepraszam -Mam czas do końca wakacji, Nie dożyje własnego ślubu? Nie dostane czasu by się zestarzeć, spełnić marzenia? Nie wiadomo czy będę miała 16 urodziny, to już nie długo za miesiąc… miesiąc… -Tak kochanie, będziesz mieć 16 urodziny. Takie jak sobie życzysz. -Mamo… nie chce, nie chce by ktokolwiek wiedział, będę zachowywać się tak jak zawsze.
Bartek przyjeżdżał praktycznie co drugi dzień. Witał się z jej mama, która go polubiła następnie porywał jej córkę na cały dzień. Gdy mama Rózi patrzyła jak odjeżdżają na jego skuterze była jednocześnie szczęśliwa, że jej córka spędza te wakacje tak by z nich skorzystać, a z drugiej miała łzy w oczach bo to ostatnie wakacje Róży.
A Bartek.. on o niczym nie wiedział… myślał, że będzie z Różą do końca swojego życia. Kochał ją jak szaleniec, chciał by się uśmiechała i była szczęśliwa. Zabierał ją w różne miejsca.. często jeździli nad rzekę wygłupiali się, pływali, chlapali wodą… Bartek myślał o wszystkim i zaskakiwał Różę czymś nowym, gdy cała mokra wyszła z rzeki i wspomniała, że jest godna podał jej ręcznik i powiedział
- Stoliczku nakryj się, a raczej kocyku- puszczając do niej oko i uśmiechając się tak, że kolan się pod nią ugięły. PO tych słowach dał jej buziaka i otworzył kuferek swojego skutera, w którym był koc, ale również kanapki, sok, czekolada i ulubione ciastka Róży. Wyjął szklanki, talerze, wszystko rozłożył i z szarmanckim ukłonem zaprosił ją do posiłku słowami
- Czy będzie Pani tak łaskawa i zje zemną posiłek?
- oh…- zachichotała nerwowo, by szybko się otrząsnąć z szoku- hm… widzę, że jaśnie Pan pomyślał o wszystkim w takim razie wydaje mi się, że mogę Panu potowarzyszyć w posiłku.
- To będzie dla mnie zaszczyt.- po czym oboje ryknęli śmiechem. Róża okręciła się ręcznikiem podbiegła do Bartka i rzuciła mu się na szyję to mało oryginalne i pretensjonalne, ale wyszeptała mu nie dwa, ale 3 słowa – Dziękuj, kocham Cię.
Bartek cały rozpromieniony szybkim ruchem chwyciła ją na ręce okręcił się wokół siebie, Róża krzyczała śmiejąc się on również się śmiał… a potem z zawrotami głowie pocałował ukochana by razem z nią zasiąść do prowizorycznego posiłku. Ten dzień zarówno jak i wiele innych związanych z Bartkiem zapadło jej w pamięci np. wtedy, gdy 2 tygodnie temu przed jej urodzinami przywiózł jej piękny bukiet różowych margaretek , doskonale wiedząc, że nie przepada za różowym, Gdy jej je wręczał wspomniał, że to taka symboliczna aluzja do jej stosunku
do róż i różu i cmoknął ja w policzek.
Właśnie tak upłynęły jej całe wakacje, dzięki Bartkowi i temu co robił
potrafiła nie myśleć o chorobie i braku przyjaciółki. W wieczór poprzedzający jej 16 urodziny był
tym, który nigdy nie powinien się zdarzyć przynajmniej nie tak wcześnie… tego
wieczora Różę zaatakował silny ból głowy, była sam w pokoju, pisała z Bartkiem,
Ania dalej się nie odzywała mimo, że Róża do niej pisała. Około 5 min później
miała mieć 16 lat, a jej chłopak chciał
złożyć jej życzenia, a z samego rana zrobić niespodziankę, jednak nie było to
już możliwe. Róża nie dożyła północy, dosłownie kilka sekund przed dwunastą
serce Róży przestało bić… na ekranie telefonu wyświetliły się życzenia urodzinowe zakończone słowami „Kocham Cię jak nigdy jeszcze nikogo, a przecież
mnie znasz i wiesz, że kilka ich było :P strasznie Cię kocham i jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Śpij dobrze Różyczko :*”
Pod tekstem widniało zdjęcie wyjątkowej
róży, kwiatu o wielu barwach, barwach ciepłych i zimnych przechodzących przez
siebie i idealnie ze sobą zgranych… oddających serce i dusze, które już nie
biły…
Nie przeczytała ich, nie
odpisała…
Następnego dnia rano do jej
pokoju weszli rodzice. Zaczęli śpiewać sto lat i to bardzo głośno jak również bardzo fałszując, ale ona się nie obudziła… Spała dalej…Jej mamie wydało się dziwne, że jest taka blada, podeszła do córki, dotknęła jej twarzy. Wtedy
wiedziała… wiedziała, że rak ubiegł wszystkich, zwyciężył szybciej niż można
się było spodziewać. Nie pozwolił jej cieszyć się 16 urodzinami i zrealizować
tego co zaplanowała… ubiegł ją… Róża bała się tego jak wyniszczy ją choroba, po jakimś czasie nauczyła się tego
już nie okazywać, ale udawało jej się to tylko w ciągu dnia. Nie chciała psuć
chwil z Bartkiem. Miała plany na 16 urodziny. Chciała udać się nad rzekę w to
miejsce, gdzie miała udać się z Anią i tam zakończyć swój los, jednak los ją ubiegł.
Kolejne dni potoczyły się szybko,
a jednocześnie jakby w ślimaczym tempie. Ojciec Róży rzucił picie, po śmierci
córki przeczytał kilka stron jej pamiętnika dowiedział się jak bardzo ją krzywdził i że momentami go nienawidziła. Zaczął chodzić na terapie, jest na
odwyku- jak powiedział specjalista to był pierwszy stopień uzależnienia.
Zbliżył się do żony, śmierć córki, podziałała na nich inaczej niż na inne
rodziny, które po stracie dziecka się rozpadają. Ich rodzina składająca się
teraz z dwóch członków wzmocniła się.
W dniu urodzin Róży w jej domu pojawiła się opalona i uśmiechnięta Ania z
równie opalonym Danielem. Jej uśmiech szybko zgasł, gdy zobaczyła zapłakana
matkę przyjaciółki. Tata Róży powiedział jej o chorobie przyjaciółki i tym co
się stało. Nie mogła w to uwierzyć i w to, że nic jej nie powiedziała. Była zrozpaczona…
Czuła się potwornie, wtedy kiedy mówiła jej, że wyjeżdża ona miała świadomość, że to może być ich ostatnie spotkanie i nie dała tego po sobie poznać, a może jednak tak tylko ona tego nie zauważyła. Ania był była w szoku nie mogła pojąć jak jej przyjaciółka mogła jej nic nie powiedzieć. Te wątpliwości rozwiał list, który mama Róży znalazła na jej biurku. Pisała tam, że bardzo brakowało jej towarzystwa Ani i rozmów z nią. Czuła się samotna, a nie chciała psuć jej szczęścia swoja „śmieszną chorobą”. Tak ją nazwała w liście, napisała również jak się czułą, gdy Ania wyjechała i przestała się do niej odzywać. Nie pisała tego po to by zadać jej ból, pisała bo chciała do końca być z nią szczera…
Czuła się potwornie, wtedy kiedy mówiła jej, że wyjeżdża ona miała świadomość, że to może być ich ostatnie spotkanie i nie dała tego po sobie poznać, a może jednak tak tylko ona tego nie zauważyła. Ania był była w szoku nie mogła pojąć jak jej przyjaciółka mogła jej nic nie powiedzieć. Te wątpliwości rozwiał list, który mama Róży znalazła na jej biurku. Pisała tam, że bardzo brakowało jej towarzystwa Ani i rozmów z nią. Czuła się samotna, a nie chciała psuć jej szczęścia swoja „śmieszną chorobą”. Tak ją nazwała w liście, napisała również jak się czułą, gdy Ania wyjechała i przestała się do niej odzywać. Nie pisała tego po to by zadać jej ból, pisała bo chciała do końca być z nią szczera…
„ Drogi Bartku
Od czego mogę zacząć ten
list… Może
od prośby. Chcialabym, abys mi wybaczyl…
wybaczyl to co zrobie, ale również to, ze Ci nic nie powiedziałam
o mojej chorobie.Mam nadzieje, ze zrozumiesz. Nie chciałam
skazic naszych wspolnych chwil mrocznym cieniem czegos co zjadalo mnie od
srodka i to dosłownie zjadalo J
Patrz nawet w tak powaznych chwilach potrafie odnalesc cien humoru tak mi się przynajmniej wydaje, a Tobie, uśmiechnąłeś się w tym momencie? Jeśli tak to nie jest zemna, Az tak zle :-P Bardzo dziekuje Ci za te wakacje , były
cudowne, moje najpiękniejsze jakie kiedykolwiek mialam i to nie przez te miejsca, które odwiedziliśmy,
ale dlatego, ze mogłam sopedzic je z Toba.Miloscia mojego
zycia. Do dzis pamiętam dzien, w którym wyznales mi swoje uczucia-
to był najpiękniejszy
dzien mojego zycia potem każdy
kolejny spedzony z Toba stawal się jeszcze lepszym od poprzedniego. Może nie bylam idealna dziewczyna, ale się staralam. Czasami mogłam wydac się oschla, ale balam się wyrazic pelnie swoich 0 uczuc do Ciebie.
Rozstanie zToba jest tym co najbardziej boli, ale bol ten wyeownuje szczescie,
które mi dales. Mam nadzieje, ze moje odejście
nie sprawi Ci wiele cierpienia, nie chciałabym tego. Chce żebyś był szczesliwy i znalazł dziewczyne, która da Ci tego szczescia
o wiele wiecej niż
ja Kocham Cie....
Roza”
Pogrzeb był piękną uroczystością. Na twarzach wszystkich
było widać ból i cierpienie, ale w tym wszystkim było piękno. Zjawiła się cała
klasa Róży, nauczyciele z gimnazjum, wiele osób, które pamiętało te małą i uśmiechającą się nieśmiała, ale życzliwie dziewczynkę. Bartek płakał… nie mógł powstrzymać łez… List, który
napisała dla niego miał cały czas przy sobie, jak również prezent, który chciał
jej wręczyć- srebrny łańcuszek w kształcie małego bucika,na którym było napisane „Przywędrowałaś do
mojego serca- B.”
Napis był naprawdę drobny, ale łatwy do odczytania. Nie zdążył go jej wręczyć.
Napis był naprawdę drobny, ale łatwy do odczytania. Nie zdążył go jej wręczyć.
Cała ta historia może wydać się jednostronna i egoistyczna,
ale ja właśnie widzę ją w takiej formie, którą tu przedstawiłam... Róża