piątek, 10 października 2014

8

   5 lat temu zmarł tata jej ojca to nim wstrząsnęło i właśnie wtedy zaczął zaglądać do butelki.      Wcześniej też to  robił, ale było to tylko czasami, gdy przyjeżdżali goście. Bywał wtedy  naprawdę agresywny. Zwłaszcza kiedy  zostawali sami w domu. Mogłoby się wydawać, że to nic  wielkiego bo on tylko krzyczy, ale dla Róży nie był  to zwykły krzyk. Żyła w poglądzie, że gdy  człowiek jest pijany wtedy mówi prawdę. A ta prawda, która  wykrzykiwał była miażdżąca. W  poniedziałek już nic nie pamiętał. Miał tylko kaca. A w głowie Róży  zostawały słowa, gesty i  wyraz twarzy, gdy to mówił… Sama świadomość tego, że jest pijany wprawiała ją  w odrętwienie i  przerażenie. Bywał też zabawny albo bardzo melancholijny. Mówił, że kocha mamę, ze jest   szczęśliwy bo je ma, ale nawet takie słowa sprawiały, że w oczach Róży pojawiały się łzy. Sama  nie wie  czym jest to spowodowane, ale tkwi to w niej, gdzieś  bardzo głęboko albo jest zbyt  oczywiste by ktoś to  zauważył, nawet ona sama. Dlatego, gdy nadchodzi weekend jest bardzo  poukładana. Wykonuje wszystkie  swoje obowiązki, pomaga mamie, a gdy wieczorem ma się  zjawić udaje się do swojego pokoju by odciąć się  od całej sceny, której czasami udaje się  uniknąć. Woli zachować pozorny spokój , by mama nie widziała jej  łez, by znowu nie usłyszeć   „Czego płaczesz? Pokrzyczy, pokrzyczy i przestanie”. Zawsze słyszała to zdanie  wypowiadane    przez nią, gdy widziała  ją w takiej sytuacji. To był dodatkowy dla Róży cios. Nie umiała  radzić    sobie z pijaństwem ojca, nie miała komu o tym powiedzieć. Nie chciała wzbudzać w ludziach  litości.  To nie ich problem, że jest słaba.
 - Nigdy więcej mnie nie uderzysz..!!!
 Miała wtedy chyba 4 czy 5 lat.. Mgliście pamiętała dzień, kiedy ojciec uderzył matkę. Wiedziała,   że poszła do niej i powiedziała, że już się spakowała. Jednak nigdzie nie wyjechały, zostały w   domu. A od tamtego dnia nigdy jego ręka już się nie podniosła w geście uderzenia.
  Nie wiedziała czy to wydarzyło się naprawdę, czy może to tylko jej się śniło. Nie miała tej    pewności, ale nigdy potem nie widziała by ją uderzył.
  Ukrycie faktu zachowania ojca nie było trudne, ponieważ zachowywał się tak tylko w domu.
 Kiedy nadchodził piątek starała się nie wracać do domu. Rodzice Róży i Ani znali się  doskonale, więc nie było problemu z tym by jedna nocowała u drugiej. Zazwyczaj to Róża spała  u Ani.. Gdy tylko nadchodzi weekend pyta mamę czy może zostać właśnie u Ani. Często się  udaje, ale nie zawsze… Są te weekendy kiedy wraca do domu, gdy znowu słyszy krzyk… krzyk i  groźby... Miała tego dość, nie potrafiła tego wytrzymać.. Teraz miała chociaż Bartka, ale  szczęście, które od niego dostawała nie było wystarczające do załagodzenia tej dziury w sercu,  która utworzyła się przez te wszystkie lata. Jej dusza nie była już cała, serce nie to samo. Była  szczęśliwa, ale jednak nie potrafił odciąć się od ciemności kłębiącej się gdzieś tam w niej…  Powróciły zawroty głowy. I faktyczna ciemność pojawiła się przed oczami. Nie wiedziała czym  jest to spowodowane, ale często zdarzały się jej momenty, kiedy robiło jej się słabo. Stawała się  blada i niewyraźna, ale z czasem to mijało i nie wracało.. Miała tak od pół roku. Tydzień temu  mama zabrała ją na badania krwi i inne podstawowe zabiegi. Wyniki miały przyjść pocztą.. bała  się co może z tego wyjść.. Nigdy poważnie nie chorowała, pod tym względem była dzieckiem  szczęścia, Jednak miała pewne obawy co do wyników, czuła, że tym razem nic nie będzie w  porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz