-Zrób sobie coś do jedzenia i idź do lekcji.
-Dobrze…
Zrobiła herbatę, kanapki i poszła jeść przed telewizor. Była środa, środek tygodnia, coraz bliżej weekendu. Rózia lubiła pracować w ciągu tygodnia. Wtedy w domu zawsze było spokojnie. W tygodniu byliśmy normalna rodziną, bez żadnej skazy.
Oglądała Rozmowy w toku jak zwykle o tej porze, ale nie potrafiła skupić się na tym co oglądała. Cały czas w głowie miała słowa Ani „Ja bez niego nie istnieje, to cały mój świat” Ania kompletnie straciła głowę. Nie widzi już nic poza Danielem, ona tez jest zakochana w Bartku, ale zachowuje się rozsądnie, gdy nie ma go obok. Tylko przy nim zapomina o całym świecie i nie będąc przy nim pamięta o nim, ale też o tym co ją otacza i pamięta o swojej najlepszej przyjaciółce. Rozmowa z Anią straciła kompletny sens, wcześniej nie mówiła jej wszystkiego teraz nie mówi jej prawie nic, oprócz zdawkowych słów i zdań wtrąconych do jej monologów o tym jak cudowny jest Daniel. Nie mamy już innego tematu prócz niego. Gdyby nie Bartek chyba do reszty by zwariowała, ale z nim nie może pogadać o babskich sprawach i o tym jak bardzo jej na nim zależy, ale tez o tym, że gdyby nie on… To zrobiła by to o czym dawno myślała… Na razie nie chce do tego wracać, ale też boi się komukolwiek o tym powiedzieć. Z Bartkiem tez nie może porozmawiać o tym, jak bardzo jest o niego zazdrosna i boi się, że ktoś go jej zabierze. Znowu zostaje sama sobie, tylko Bartek jeszcze o niej myśli.. Ale nie wiadomo jak długo jeszcze… Za dużo się martwi. Za dużo myśli o obsesji Ani, która już chyba zapomniała, że ma przyjaciółkę. Ale w sumie nie zawsze wygląda tak jak mogłoby się wydawać, że jest.
Tak samo jest z Różą. Ludzie widzą spokojna, niepozorną dziewczynkę, która nie jest za bogata i w której domu dobrze się dzieje. Może nauczyła się dobrze udawać, że nigdy nic się nie dzieje, wszystko jest dobrze, a ona jest cichą dziewczyną, która trzyma się tej wesołej Ani, a teraz jest jeszcze dziewczyną tego Bartka, jednego z najfajniejszych chłopaków w klasie.
Jak Róża chciałaby, żeby to wszystko właśnie tak wyglądało, chciałaby by tydzień nigdy się nie kończył, by nigdy nie było soboty i niedzieli, a po piątku od razu był poniedziałek. Róża była chyba jedyną nastolatką, która nienawidziła weekendów. TE dwa dni były dla niej istnym piekłem. Piekłem na ziemi. Cieszyła się, że jest jedynaczką dzięki temu jej rodzeństwo nie musiało znosić tego co ona i jej mama.
Miała bardzo udane dzieciństwo. Nie miała na co narzekać. Rodzice rozpieszczali ją. Praktycznie się nie kłócili. Mama ma dwie siostry, z których jedna jest chrzestną Róży. Ma z nią całkiem niezły kontakt, ale nie potrafi powiedzieć wszystkiego. Róża dziwnie reaguje na różne zachowania czasami, gdy powinna płakać jest twarda, a gdy powinna być silna załamuje się i nie potrafi wydobyć z siebie ani słowa. I tak właśnie bywa w weekendy. Od przeszło 5 lat w każdy weekend ojciec wychodzi z domu, a gdy wraca… Róża jest w piekle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz