piątek, 10 października 2014

10

             Sobota była ciepła i słoneczna. Róża z Anią wsiadły na rowery i ruszyły przed siebie. Do                              konfrontacji miało dojść koło 13, wtedy miał się zjawić  Daniel. Dziewczyny jeździły po leśnych                dróżkach, a następnie wjechały                 na szczyt pagórka. Odstawiły rowery i podziwiały                            urokliwy widok, spokojnej  i czarującej wioski. Zanim                          wyruszyły w drogę                        w        łożyły na rowery kosze, w których był koc i coś do jedzenia. Urządziły sobie piknik. Nie                              zapominając by udokumentować swój wypad, lubiły robić sobie zdjęcia, dużo zdjęć. A Potem                   wybierały kilka, tych które się im najbardziej podobały i  wywoływały je w różnych                                       rozmiarach i każda w swoim pokoju tworzyła na ścianie kolarz ułożony ze wspólnych zdjęć,                        który powiększał się w każdym tygodniu o co najmniej jedno nowe zdjęcie. Ania preferowała                     nieład w przypinaniu fotografii, natomiast Róża próbowała formować z nich obrazy. Jest                           obecnie na etapie formowania wierzy Eiffla i trzeba przyznać, że dobrze jej to                                                   wychodzi. Siedziały na kocu słuchając muzyki, śmiejąc się i rozmawiając. Nie czuły upływu                         czasu ani nie słyszały zbliżających się kroków dopiero, gdy usłyszały głośne chrząknięcie                          zrozumiały, że ktoś za nimi stoi. Gdy się odwróciły twarz Anny wyrażała milion emocji na                             sekundę od radości, euforii, przez smutek, ból aż do  złości. Natomiast Róża wydawała się w                         ogóle nie być zdziwiona widokiem Daniela z bukietem czerwono- pomarańczowych                                    goździków               w dłoni.
                
-Wiedziałaś o tym Róża, mam rację? Oczywiście, że mam. To TY przyprowadziłaś tu tego                             gnojka. Czego tu chcesz, co- Wyrzuciła z siebie nie chcąc okazać szczęścia, które  ogarnęło jej                serce, a które widoczne było w  jej oczach. Targana była emocjami, łzy stanęły w jej oczach…  
 -Ania… -Czego chcesz? Co tu w ogóle robisz?- Chciała zadawać mu ból swoja postawą i  słowami, a z drugiej strony tak pragnęła by go przytulić, że nie wiedziała już sama czego chce  bardziej…
 - Chciałem Ci tylko powiedzieć, że Cie kocham i to tak szczerze i prawdziwie. To co wtedy  mówiłem to nie prawda. Myślałem, że to będzie mniej bolało niż prawda. Mój tata dostał  przeniesienie do stanów. Wydawało mi się niemożliwe by nasz związek przetrwał taką  odległość. Nie chciałem Cię unieszczęśliwiać. Myślałem, że jeśli mnie znienawidzisz to będzie  Ci łatwiej. Teraz trochę pocierpisz, a później będziesz z kimś innym, ale nie potrafię bez Ciebie  żyć. Nie potrafiłem wyjść ze swojego domu. Tak Róża mi powiedziała, że tu będziecie. Ania  przepraszam- wyrzuciło to wszystko na jednym oddechu, nie chciał by mu przerwała.  Wiedział, że jeśli to zrobi nie powie jej wszystkiego, więc nie dał dojść jej do słowa. Teraz  czekał na jej reakcję, a serce waliło mu młotem.. przez głowę przebiegały różne myśli, od tych,  że mu wybaczy po te najgorsze, z najgorszych. Karze mu odejść.
 - Wyprowadzasz się? To było kłamstwo? Nie całowałeś się z inną?
 -Tak, za tydzień wyjeżdżam prawdopodobnie na stałe. Nie całowałem się z inna od kiedy  jestem z Tobą. Nie wyobrażam sobie  nawet całować kogokolwiek innego niż Ty..
 - Skąd mam wiedzieć, że to nie jest Twoje kolejne kłamstwo? Skąd mam to wiedzieć?
  - Jeśli mi nie wierzysz zapytaj Bartka no i Róży ona mi uwierzyła. A Ty chyba wierzysz swojej przyjaciółce?
 - Tak. – i w tym momencie spojrzała na Różę, o której obecności zapomnieli. Była strasznie  blada i delikatnie się chwiała.... upadła.
 -Róża..!!- podbiegli do niej oboje. Była nieprzytomna, ale oddychała. Nie wiedzieli co mieli  zrobić, Ania zaczęła panikować natomiast Daniel zachował zimną krew i zaczął logicznie  myśleć. Uniósł jej nogi do góry i trzymał tak dłuższą chwilę,  a Ani powiedział, by spróbowała  ją ocuci i odchyliła jej głowę delikatnie do tyłu. Po jakiś 10 min twarz Róży rozjaśnił dobrze im  znany uśmiech. Otworzyła oczy i zapytała co się stało, gdy w odpowiedzi usłyszała, że zemdlała  jej odpowiedź ich zaskoczyła.                                                                       

              -Rany.. Znowu?
              - Jak to?
              -No tak to, to już 3 raz. Dlatego jadę do lekarza. Ale to nie istotne, wy chyba macie sobie coś                     do wyjaśnienia, no nie?
              -Nie, to nie.. to nie prawda.. Żartujecie sobie zemnie, już chyba lepiej by było gdybyś mnie                          zdradził niż,  żebyś wyjeżdżał. Nie możesz wyjechać, nie możesz… Ja.. Ja Ciebie tak strasznie                      kocham.
               Podszedł do niej, mocno przytulił i delikatnie pocałował.
              -Też tego nie chce. Nie wyobrażam sobie bycia tak daleko od Ciebie.
              -A ja sobie nie wyobrażam, żebyście nie byli razem, chociaż od tego waszego słodkiego                                  gadania robi mi się nie dobrze to tak na marginesie, wiecie, no J.
              -Tak, tak wiemy.- Powiedzieli do niej jednocześnie.        
              - No to za 5 min zbieramy się stąd i idziemy pertraktować do Twoich rodziców, wiesz Daniel                     coś mi się wydaje, że chyba oni też wola tu zostać.
               - Jak to teraz?
               - A na co mamy czekać?                    
               -Wiesz coś mi się wydaje, że przed chwila ktoś tu leżał półprzytomny i to wcale nie byłem ja-                      powiedział  do Róży znowu z tym swoim zawadiackim uśmiechem.
              - Ty pięknisiu nie szczerz się tak do mnie jak widzisz wszystko już zemną w porządku już                                nawet stoję, więc nie dyskutuj i rusz te swoje przystojne oblicze.
              - Nie mam szans Cię przegadać?
              - Nie tym razem.- jednocześnie powiedziały Ania z Różą.. to była jednocześnie wada i zaleta                        Róży choćby  nie  wiadomo jak podle się czuła to co sobie postanowiła natychmiast realizuje,                     więc bez dłuższych ceregieli zabrali  się ze wzgórza w kierunku domu Daniela, jednak świeżo                     pogodzona ze sobą para miała cały czas  tego  niesfornego kwiatka na oku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz