Sobota
była ciepła i słoneczna. Róża z Anią wsiadły na rowery i ruszyły przed siebie.
Do konfrontacji miało dojść koło 13, wtedy miał się zjawić Daniel. Dziewczyny jeździły po leśnych dróżkach, a następnie wjechały na szczyt pagórka. Odstawiły rowery i podziwiały urokliwy widok, spokojnej i czarującej
wioski. Zanim wyruszyły w drogę w łożyły na rowery kosze, w których był koc i
coś do jedzenia. Urządziły sobie piknik. Nie zapominając by udokumentować swój
wypad, lubiły robić sobie zdjęcia, dużo zdjęć. A Potem wybierały kilka, tych które się im najbardziej
podobały i wywoływały je w różnych rozmiarach i każda w swoim pokoju tworzyła na ścianie kolarz ułożony ze
wspólnych zdjęć, który powiększał się w każdym tygodniu o co najmniej jedno
nowe zdjęcie. Ania preferowała nieład w przypinaniu fotografii, natomiast Róża
próbowała formować z nich obrazy. Jest obecnie na etapie formowania wierzy
Eiffla i trzeba przyznać, że dobrze jej to wychodzi. Siedziały na kocu
słuchając muzyki, śmiejąc się i rozmawiając. Nie czuły upływu czasu ani nie słyszały zbliżających się kroków dopiero, gdy usłyszały głośne chrząknięcie zrozumiały, że ktoś za nimi stoi. Gdy się odwróciły twarz Anny wyrażała milion
emocji na sekundę od radości, euforii, przez smutek, ból aż do złości. Natomiast
Róża wydawała się w ogóle nie być zdziwiona widokiem Daniela z bukietem
czerwono- pomarańczowych goździków w dłoni.
-Wiedziałaś o tym Róża, mam rację? Oczywiście, że mam. To TY przyprowadziłaś tu tego gnojka. Czego tu chcesz, co- Wyrzuciła z siebie nie chcąc okazać szczęścia, które ogarnęło jej serce, a które widoczne było w jej oczach. Targana była emocjami, łzy stanęły w jej oczach…
-Ania… -Czego chcesz? Co tu w ogóle robisz?- Chciała
zadawać mu ból swoja postawą i słowami, a z drugiej strony tak pragnęła by go
przytulić, że nie wiedziała już sama czego chce bardziej…-Wiedziałaś o tym Róża, mam rację? Oczywiście, że mam. To TY przyprowadziłaś tu tego gnojka. Czego tu chcesz, co- Wyrzuciła z siebie nie chcąc okazać szczęścia, które ogarnęło jej serce, a które widoczne było w jej oczach. Targana była emocjami, łzy stanęły w jej oczach…
- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że Cie kocham i to tak szczerze i prawdziwie. To co wtedy mówiłem to nie prawda. Myślałem, że to będzie mniej bolało niż prawda. Mój tata dostał przeniesienie do stanów. Wydawało mi się niemożliwe by nasz związek przetrwał taką odległość. Nie chciałem Cię unieszczęśliwiać. Myślałem, że jeśli mnie znienawidzisz to będzie Ci łatwiej. Teraz trochę pocierpisz, a później będziesz z kimś innym, ale nie potrafię bez Ciebie żyć. Nie potrafiłem wyjść ze swojego domu. Tak Róża mi powiedziała, że tu będziecie. Ania przepraszam- wyrzuciło to wszystko na jednym oddechu, nie chciał by mu przerwała. Wiedział, że jeśli to zrobi nie powie jej wszystkiego, więc nie dał dojść jej do słowa. Teraz czekał na jej reakcję, a serce waliło mu młotem.. przez głowę przebiegały różne myśli, od tych, że mu wybaczy po te najgorsze, z najgorszych. Karze mu odejść.
- Wyprowadzasz się? To było kłamstwo? Nie całowałeś się z inną?
-Tak, za tydzień wyjeżdżam prawdopodobnie na stałe. Nie całowałem się z inna od kiedy jestem z Tobą. Nie wyobrażam sobie nawet całować kogokolwiek innego niż Ty..
- Skąd mam wiedzieć, że to nie jest Twoje kolejne kłamstwo? Skąd mam to wiedzieć?
- Jeśli mi nie wierzysz zapytaj Bartka no i Róży ona mi uwierzyła. A Ty chyba wierzysz swojej przyjaciółce?
- Tak. – i w tym momencie spojrzała na Różę, o której obecności zapomnieli. Była strasznie blada i delikatnie się chwiała.... upadła.
-Róża..!!- podbiegli do niej oboje. Była nieprzytomna, ale oddychała. Nie wiedzieli co mieli zrobić, Ania zaczęła panikować natomiast Daniel zachował zimną krew i zaczął logicznie myśleć. Uniósł jej nogi do góry i trzymał tak dłuższą chwilę, a Ani powiedział, by spróbowała ją ocuci i odchyliła jej głowę delikatnie do tyłu. Po jakiś 10 min twarz Róży rozjaśnił dobrze im znany uśmiech. Otworzyła oczy i zapytała co się stało, gdy w odpowiedzi usłyszała, że zemdlała jej odpowiedź ich zaskoczyła.
-Rany.. Znowu?
- Jak to?
-No tak to, to już 3 raz. Dlatego jadę do lekarza. Ale to nie istotne, wy chyba macie sobie coś do wyjaśnienia, no nie?
-Nie, to nie.. to nie prawda.. Żartujecie sobie zemnie, już chyba lepiej by było gdybyś mnie zdradził niż, żebyś wyjeżdżał. Nie możesz wyjechać, nie możesz… Ja.. Ja Ciebie tak strasznie kocham.
Podszedł do niej, mocno przytulił i delikatnie pocałował.
-Też tego nie chce. Nie wyobrażam sobie bycia tak daleko od Ciebie.
-A ja sobie nie wyobrażam, żebyście nie byli razem, chociaż od tego waszego słodkiego gadania robi mi się nie dobrze to tak na marginesie, wiecie, no J.
-Tak, tak wiemy.- Powiedzieli do niej jednocześnie.
- No to za 5 min zbieramy się stąd i idziemy pertraktować do Twoich rodziców, wiesz Daniel coś mi się wydaje, że chyba oni też wola tu zostać.
- Jak to teraz?
- A na co mamy czekać?
-Wiesz coś mi się wydaje, że przed chwila ktoś tu leżał półprzytomny i to wcale nie byłem ja- powiedział do Róży znowu z tym swoim zawadiackim uśmiechem.
- Ty pięknisiu nie szczerz się tak do mnie jak widzisz wszystko już zemną w porządku już nawet stoję, więc nie dyskutuj i rusz te swoje przystojne oblicze.
- Nie mam szans Cię przegadać?
- Nie tym razem.- jednocześnie powiedziały Ania z Różą.. to była jednocześnie wada i zaleta Róży choćby nie wiadomo jak podle się czuła to co sobie postanowiła natychmiast realizuje, więc bez dłuższych ceregieli zabrali się ze wzgórza w kierunku domu Daniela, jednak świeżo pogodzona ze sobą para miała cały czas tego niesfornego kwiatka na oku.
- Jak to?
-No tak to, to już 3 raz. Dlatego jadę do lekarza. Ale to nie istotne, wy chyba macie sobie coś do wyjaśnienia, no nie?
-Nie, to nie.. to nie prawda.. Żartujecie sobie zemnie, już chyba lepiej by było gdybyś mnie zdradził niż, żebyś wyjeżdżał. Nie możesz wyjechać, nie możesz… Ja.. Ja Ciebie tak strasznie kocham.
Podszedł do niej, mocno przytulił i delikatnie pocałował.
-Też tego nie chce. Nie wyobrażam sobie bycia tak daleko od Ciebie.
-A ja sobie nie wyobrażam, żebyście nie byli razem, chociaż od tego waszego słodkiego gadania robi mi się nie dobrze to tak na marginesie, wiecie, no J.
-Tak, tak wiemy.- Powiedzieli do niej jednocześnie.
- No to za 5 min zbieramy się stąd i idziemy pertraktować do Twoich rodziców, wiesz Daniel coś mi się wydaje, że chyba oni też wola tu zostać.
- Jak to teraz?
- A na co mamy czekać?
-Wiesz coś mi się wydaje, że przed chwila ktoś tu leżał półprzytomny i to wcale nie byłem ja- powiedział do Róży znowu z tym swoim zawadiackim uśmiechem.
- Ty pięknisiu nie szczerz się tak do mnie jak widzisz wszystko już zemną w porządku już nawet stoję, więc nie dyskutuj i rusz te swoje przystojne oblicze.
- Nie mam szans Cię przegadać?
- Nie tym razem.- jednocześnie powiedziały Ania z Różą.. to była jednocześnie wada i zaleta Róży choćby nie wiadomo jak podle się czuła to co sobie postanowiła natychmiast realizuje, więc bez dłuższych ceregieli zabrali się ze wzgórza w kierunku domu Daniela, jednak świeżo pogodzona ze sobą para miała cały czas tego niesfornego kwiatka na oku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz