piątek, 10 października 2014

13- Zakończenie

 Zaczęły się wakacje, a  Ania, Daniel i jego rodzice wyjechali do Gdyni tak jak oświadczyła jej to  przyjaciółka kilka dni wcześniej. Te wakacje miały być inne.. Na pewno nie miały wyglądać tak…  Gdy tylko Ania i Daniel ruszyli w trasę pamięć Ani o Róży jakby się wykasowała i wyczyściła. Nie  dostawała od niej wiadomości,  ani telefonów. Jej przyjaciółka zapomniała o jej istnieniu. Róża w  sumie myślała, że to może jednak lepiej, że tak jest.  To wcale nie poprawiło jej humoru. Najgorsze było to, że tak bardzo zależało jej na Bartku. Spotykali się dosyć często, jeśli była ku  temu sposobność. Czuła wtedy spokój i bezpieczeństwo. Nie bała się zupełnie  nie tak jak to było od tamtego dnia.
 - Już jestem… cześć Róziu- mama Róży podeszła do niej i cmoknęła ją w czoło- Stało się coś  córeczko?- nie zauważyła koperty, którą Róża trzymała w dłoniach. - Przyszły wyniki- zdołała wyjąkać przez zaciśnięte gardło.
 -Mm- w jej głosie nie było już tej nuty wesołości- Otwierałaś już?- Róża zaprzeczyła tylko ruchem  głowy.- Boisz się?- Jej głowa opadła w dół by następnie powoli wznieść się ku górze, ruch ten  wyrażał potwierdzenie tego co  obie odczuwały. Koperta była wygnieciona. Mama Róży wyjęła ją z dłoni córki. -Otworzę ją za Ciebie. Drżącymi dłońmi rozdarła kopertę. Próbowała się uspokoić w momencie, gdy wyjmowała wyniki  serce biło jej bardzo szybko… Czytała… jej twarz bladła.., a jej serce prawie przestawało bić. Przytuliła  się do córki. W tej chwili obie potrzebowały siebie nawzajem. Wyniki były  jednoznaczne. Róża nie musiała ich czytać by wiedzieć co zawierają. Wyrok…, który ogłaszał  koniec jej życia…. Zostawała tylko jedna kwestia, a mianowicie to jak długo jeszcze będzie mogła  rano otworzyć oczy, ile zachodów słońca zobaczy czy zobaczy chociaż jeden wschód czy w świetle  prawa stanie się 16-latką, czy zdąży spełnić jakiekolwiek swoje marzenie? - Co tym razem zaatakował? ( gdyby spytała o to ojca na pewno nie wiedziałby o co chodzi, ale jej  mama wiedziała… Kobiety w ich rodzinie co drugie pokolenie atakował nowotwór, atakował  różne części ciała..) - Głowa. Dołączyli też kartkę mówiącą, że dokonał w Twoim organizmie wielkich spustoszeń… -  w jej oczach stawały łzy, kolejne słowa coraz trudniej było jej wymówić, gdy patrzyła na swoją  córeczkę i miała przekazać jej takie wiadomości- leczenie jest już niemożliwe. Każde Twoje  zasłabnięcie, omdlenie i wyglądające nie groźnie infekcje były postępem choroby, który staje się  coraz większy. Dlatego… dlatego coraz czę… częściej mdlejesz… i robi Ci się słabo. Piszą również…  piszą, że nie wiedzą… czy dożyjesz końca roku albo końca wakacji- Przytuliła córkę, a po jej  policzkach popłynęły łzy.- oh kochanie to wszystko moja wina, nie dopilnowałam tego… ale  miałam nadzieję, że to Cię nie dopadnie… tak bardzo Cię przepraszam -Mam czas do końca wakacji, Nie dożyje własnego ślubu? Nie dostane czasu by się zestarzeć,  spełnić marzenia? Nie wiadomo czy będę miała 16 urodziny, to już nie długo za miesiąc…  miesiąc… -Tak kochanie, będziesz mieć 16 urodziny. Takie jak sobie życzysz. -Mamo… nie chce, nie chce by ktokolwiek wiedział, będę zachowywać się tak jak zawsze.
 

 Nie przychodziło jej to jednak łatwo, nie potrafiła się już uśmiechać.  Czuła się słabsza, ale nie  poddawała się temu. Odsunięcie się od Ani było łatwiejsze niż myślała. Nawet do niej nie napisała  będąc w Gdyni, ani nie odpisała gdy ona napisała. Gorzej było jeśli chodzi o odsunięcie się od  Bartka. Teraz wiedziała, że jest on miłością jej życia… jej krótkiego życia tak bardzo nie chciała go  ranić… nie wiedziała co ma robić zwłaszcza, że on ją kochał równie mocno jak ona jego, jeśli  nawet nie mocniej. Po jej głowie zaczęły chodzić różne myśli. Te dobre i te ZŁE… Stwierdziła,  że  nie powie Bartkowi o swojej chorobie chociaż on domyślał się, że coś jest nie tak. Zauważył , że  Róża stała się jakaś przygaszona i nie swoja… nie lubił jej takiej. Spotykali się coraz częściej, chciał  jej w pewnym sensie zapełnić pustkę po Ani myślał, że to właśnie ta cała sytuacja sprawia, że jego  ukochana jest taka. Gdy się spotykali zabierał ją w różne miejsca,  o których nie wiedziała, że  istnieją, a miała je praktycznie pod nosem.
 Bartek przyjeżdżał praktycznie co drugi dzień. Witał się z jej mama, która go polubiła następnie  porywał jej córkę na cały dzień. Gdy mama Rózi patrzyła jak odjeżdżają na jego skuterze była  jednocześnie szczęśliwa, że jej córka spędza te wakacje tak by z nich skorzystać, a z drugiej miała  łzy w oczach bo to ostatnie wakacje Róży.
 A Bartek.. on o niczym nie wiedział… myślał, że będzie z Różą do końca swojego życia. Kochał ją  jak szaleniec, chciał by się uśmiechała i była szczęśliwa. Zabierał ją w różne miejsca.. często  jeździli nad rzekę wygłupiali się, pływali, chlapali wodą… Bartek myślał o wszystkim i zaskakiwał  Różę czymś nowym, gdy cała mokra wyszła z rzeki i wspomniała, że jest godna podał jej ręcznik i  powiedział
 - Stoliczku nakryj się, a raczej kocyku- puszczając do niej oko i uśmiechając się tak, że kolan  się  pod nią ugięły. PO tych słowach dał jej buziaka i otworzył kuferek swojego skutera, w którym był  koc, ale również kanapki, sok, czekolada i ulubione ciastka Róży. Wyjął szklanki, talerze,  wszystko rozłożył i z szarmanckim ukłonem zaprosił ją do posiłku słowami
  - Czy będzie Pani tak łaskawa i zje zemną posiłek?
 - oh…- zachichotała nerwowo, by szybko się otrząsnąć z szoku- hm… widzę, że jaśnie Pan  pomyślał o wszystkim w takim razie wydaje mi się, że mogę Panu potowarzyszyć w posiłku.
 - To będzie dla mnie zaszczyt.- po czym oboje ryknęli śmiechem. Róża okręciła się ręcznikiem  podbiegła do Bartka i rzuciła mu się na szyję to mało oryginalne i pretensjonalne, ale wyszeptała  mu nie dwa, ale 3 słowa – Dziękuj, kocham Cię.
 Bartek cały rozpromieniony szybkim ruchem chwyciła ją na ręce okręcił się wokół siebie, Róża  krzyczała śmiejąc się on również się śmiał… a potem z zawrotami głowie pocałował ukochana by  razem z nią zasiąść do prowizorycznego posiłku. Ten dzień zarówno jak i wiele innych  związanych z Bartkiem zapadło jej w pamięci np. wtedy, gdy 2 tygodnie temu przed jej  urodzinami przywiózł jej piękny bukiet różowych margaretek , doskonale wiedząc, że nie  przepada za różowym, Gdy jej je wręczał wspomniał, że to taka symboliczna aluzja do jej  stosunku
 do róż i różu i cmoknął ja w policzek.
             Właśnie tak upłynęły jej całe wakacje, dzięki Bartkowi i temu co robił potrafiła nie myśleć o                    chorobie i braku przyjaciółki.  W wieczór poprzedzający jej 16 urodziny był tym, który nigdy                nie powinien się zdarzyć przynajmniej nie tak wcześnie… tego wieczora Różę zaatakował silny                ból głowy, była sam w pokoju, pisała z Bartkiem, Ania dalej się nie odzywała mimo, że Róża do              niej pisała. Około 5 min później miała mieć 16 lat,  a jej chłopak chciał złożyć jej życzenia, a z                  samego rana zrobić niespodziankę, jednak nie było to już możliwe. Róża nie dożyła północy,                  dosłownie  kilka sekund przed dwunastą serce Róży przestało bić… na ekranie telefonu                            wyświetliły się życzenia   urodzinowe  zakończone słowami „Kocham Cię jak nigdy jeszcze                       nikogo, a przecież mnie znasz i wiesz,  że kilka ich było  :P strasznie Cię kocham i jeszcze raz                    wszystkiego najlepszego. Śpij dobrze Różyczko  :*”                                                      
            Pod tekstem widniało zdjęcie wyjątkowej róży, kwiatu o wielu barwach, barwach ciepłych i                     zimnych przechodzących przez siebie i idealnie ze sobą zgranych… oddających serce i dusze,                 które już nie biły…
                              Nie przeczytała ich, nie odpisała…
            Następnego dnia rano do jej pokoju weszli rodzice. Zaczęli śpiewać sto lat i to bardzo głośno                   jak również bardzo fałszując, ale ona się nie obudziła… Spała dalej…Jej mamie wydało się                         dziwne, że jest taka blada, podeszła  do córki, dotknęła jej twarzy. Wtedy wiedziała…                                   wiedziała, że rak ubiegł wszystkich, zwyciężył szybciej   niż można się było spodziewać. Nie                     pozwolił jej cieszyć się 16 urodzinami i zrealizować tego co  zaplanowała… ubiegł ją…                                  Róża bała się tego jak wyniszczy ją choroba, po jakimś czasie nauczyła się tego już nie                                 okazywać, ale   udawało jej się to tylko w ciągu dnia. Nie chciała psuć chwil z Bartkiem. Miała                 plany na 16 urodziny. Chciała  udać się nad rzekę w to miejsce, gdzie miała udać się z Anią i                     tam zakończyć swój los, jednak   los ją ubiegł.
            Kolejne dni potoczyły się szybko, a jednocześnie jakby w ślimaczym tempie. Ojciec Róży rzucił             picie, po śmierci córki przeczytał kilka stron jej pamiętnika dowiedział się jak bardzo ją                             krzywdził i że momentami  go nienawidziła. Zaczął chodzić na terapie, jest na odwyku- jak                       powiedział specjalista to był pierwszy stopień uzależnienia. Zbliżył się do żony, śmierć córki,                 podziałała na nich inaczej niż na inne rodziny, które po stracie dziecka się rozpadają. Ich                         rodzina składająca się teraz  z dwóch członków wzmocniła  się.                                                       
                       W dniu urodzin Róży w jej domu pojawiła się opalona i uśmiechnięta Ania z równie opalonym                          Danielem. Jej uśmiech szybko zgasł, gdy zobaczyła zapłakana matkę przyjaciółki. Tata Róży                              powiedział jej o  chorobie przyjaciółki i tym co się stało. Nie mogła w  to uwierzyć  i w to, że                                nic jej nie powiedziała. Była  zrozpaczona…
                       Czuła się potwornie, wtedy kiedy mówiła jej, że wyjeżdża ona miała świadomość, że to może być ich        ostatnie spotkanie i nie dała tego po sobie poznać, a może jednak tak tylko ona tego nie                                        zauważyła. Ania był  była w szoku nie mogła pojąć jak jej przyjaciółka mogła jej nic nie                                          powiedzieć. Te wątpliwości rozwiał list, który mama Róży znalazła na jej biurku. Pisała tam,                                że bardzo brakowało  jej towarzystwa Ani i  rozmów z nią. Czuła się samotna, a nie chciała                                    psuć jej szczęścia swoja „śmieszną chorobą”. Tak ją  nazwała w liście, napisała również jak się                            czułą, gdy Ania wyjechała i przestała się do niej odzywać. Nie  pisała tego po to by zadać jej                                ból, pisała bo chciała do końca być z nią szczera…
                                    Drogi Bartku

                      Od czego  mogę zacząć  ten list… Może od prośby. Chcialabym, abys mi wybaczyl… wybaczyl to co                            zrobie, ale również to, ze Ci nic nie powiedziałam o mojej chorobie.Mam nadzieje, ze zrozumiesz. Nie                                chciałam skazic naszych wspolnych chwil mrocznym cieniem czegos co zjadalo mnie od srodka i to                                            dosłownie  zjadalo J Patrz nawet w tak powaznych chwilach potrafie odnalesc cien humoru tak mi się                               przynajmniej wydaje, a Tobie, uśmiechnąłeś się w tym momencie? Jeśli tak to nie jest zemna, Az tak zle                          :-P   Bardzo dziekuje Ci za te wakacje , były cudowne, moje najpiękniejsze jakie kiedykolwiek mialam i to                        nie   przez te miejsca, które odwiedziliśmy, ale dlatego, ze mogłam sopedzic je z Toba.Miloscia mojego zycia.                       Do dzis   pamiętam dzien, w którym wyznales mi swoje uczucia- to był najpiękniejszy dzien mojego zycia                          potem każdy kolejny spedzony z Toba stawal się jeszcze lepszym od poprzedniego. Może nie bylam                                   idealna  dziewczyna, ale się staralam. Czasami mogłam wydac się oschla, ale balam się wyrazic pelnie swoich 0      uczuc do Ciebie. Rozstanie zToba jest tym co najbardziej boli, ale bol ten wyeownuje szczescie, które mi                               dales.    Mam nadzieje, ze moje odejście nie sprawi Ci wiele cierpienia, nie chciałabym tego. Chce żebyś był                 szczesliwy i znalazł dziewczyne,  która  da Ci tego szczescia o wiele wiecej niż ja  Kocham Cie.... 
                                                                         Roza”

                                                 
                                 Pogrzeb był piękną uroczystością. Na twarzach wszystkich było widać ból i cierpienie, ale w                                   tym wszystkim było piękno. Zjawiła się cała klasa Róży, nauczyciele z gimnazjum, wiele osób,                                 które pamiętało te małą i uśmiechającą się nieśmiała, ale życzliwie dziewczynkę. Bartek                                                 płakał… nie mógł powstrzymać łez… List, który napisała dla niego miał cały czas przy sobie,                                      jak również prezent, który chciał jej wręczyć- srebrny łańcuszek w kształcie małego bucika,na którym było napisane „Przywędrowałaś do mojego serca- B.”
Napis był naprawdę drobny, ale łatwy do odczytania. Nie zdążył go jej wręczyć.



                              Cała ta historia może wydać się jednostronna i egoistyczna, ale ja właśnie widzę ją w takiej formie, którą tu przedstawiłam...       Róża 

12 (Róża)

             Wszystko zaczęło się układać, było nawet lepiej niż można było sobie wyobrazić. Ania była z                    Danielem, znowu nie widziała poza nim świata, zapomniała tak naprawdę o Róży… nie miały                      już tak dobrego kontaktu. Gdy rozmawiały Róża wysłuchiwała rzeczy o Danielu albo o                                  wewnętrznych rozterkach Ani, ale  gdy  próbowała przekazać  jej coś ważnego dla niej to ona                   chyba nawet tego nie dostrzegała, nie zwracała  na to  uwagi. Zmieniała temat skupiając                               uwagę na sobie, jak  to jest jej źle albo dobrze. Niby rozmawiały o   wszystkim i normalnie,                         ale Róża czuła, że tak nie jest, czuła, że ich przyjaźń stała się jednostronna. Dusza                                 R        Róży była gnębiona oddawała to w swoich mrocznych  rysunkach, które czasami zostawiała                      na wierzchu by ktoś w końcu ja zauważył. Ją,  ale głównie stan jej ducha. Miała Bartka,                                  którego bardzo kochała, ale nie umiała z nim jeszcze w pełni rozmawiać. Potrzebowała swojej                    przyjaciółki i mimo, że ją miała czuła,  że jest   sama.. emocje wyrażała poprzez swoje rysunki                     i były one bardzo czytelne, ale chyba tylko dla niej. Ostatnio narysowała drzewo, w którego                      gałęziach ukryła jedno słowo „HELP” pod drzewem na ławce siedziała dziewczyna, której                            oczy były przeogromne i pełne smutku, żalu oraz łez. Kolejne dni mijały, a Róża czekała na                         wyniki badań. Miały być po dwóch tygodniach, czyli na dobrą  sprawę  powinny być już jutro                   lub dziś wieczorem. W końcu miało się okazać co jej jest.  Będzie wiedziała  co się z nią dzieje.                  Wyniki odebrała, gdy wróciła ze szkoły. Przyniósł je listonosz to był jej pierwszy list jaki                              dostała Pierwszy i jedyny zaadresowany do niej.. Była w domu sama… bała się otwierać                                 kopertę… bała się tego co będzie tam napisane…


                 -Nie mogę uwierzyć, że to już koniec roku. Tak szybko minął ten semestr.
                 -Wręcz aż za szybko.      
                 -Jak to teraz będzie?                    
                 -Ale o co Ci chodzi?
-               -Róża no… kiedy będziemy się widywać? Kiedy będziesz widywać się z Bartkiem?
                 -Bartek mieszka 5 km ode mnie, będzie  musiał pomagać rodzicom, ale nie non stop, więc                        jak tylko nadarzy się okazja będziemy się spotykać. Czasami też dzwonić no i zostają                                      jeszcze SMS. No, a jeśli chodzi o to  kiedy my będziemy się widywać to przecież nie są                                  nasze pierwsze wakacje, będzie tak jak zawsze.                        
                 -No właśnie nie będzie.
                 - Jak to, dlaczego???
                 - Razem z Danielem i jego rodzicami wyjeżdżamy na całe wakacje do Gdyni. Nie będziemy                     się widzieć w wakacje.
-              -Aa….-( w chwili, gdy usłyszała te słowa było jej smutno, ale potem pomyślała, że tak                                   będzie łatwiej).
                - Nie jesteś na mnie zła?
                - Nie, daj spokój, dlaczego?…( posypały się nasze wspólne plany, ale to już nie ma znaczenia                     dodała w myślach)
                - Kiedy to zaplanowaliście?
                -Właściwie to jeszcze przed tym jak się dowiedziałam, że Daniel miał wyjechać…
                 - Oh… no to sporo czasu temu…
                - Tak nie ukrywam, że tak…
                -Będziesz tam całe wakacje?
                 - Tak calusieńkie do ostatniego dnia- była taka szczęśliwa, gdy mówiła te słowa.
                 - To fajnie, cieszę się- w tonie jej głosy nie było ani krzty radości…
                 -  No właśnie nie widać tego po TOBIE.
                 - Naprawdę? Przepraszam.  Serio się cieszę, że spędzisz tam całe  wakacje.
                 - O rany…!!!
                 - Stało się coś?
                 - Ty masz urodziny 28 sierpnia.
                 - I co w związku z tym?
                  - Przecież miałyśmy…
                   - Tak, ale Ty będziesz nad morzem, więc zapomnijmy o tym.
              Było jej naprawdę przykro, gdy zapomniała o jej urodzinach, a zwłaszcza o ich planach.                                  Spędzanie tego dnia  tylko we dwie. Przy ognisku nad rzeką, która była niedaleko. Miały już                       wszystko zaplanowane. Skąd wezmą drzewo, co wezmą ze sobą i te wszystkie szczegóły.                                  Miały wtedy świętować nie tylko urodziny Róży, ale również można by powiedzieć rocznicę                         ich przyjaźni , która trwałą już 13 lat, bo te dwie daty się pokrywały,  a liczba była                                            nietypowa. Wtedy właśnie zrozumiała, że osobą, która będzie za nią najmniej tęsknić jest jej                         przyjaciółka.

11 (Daniel)


     Uwielbiam po prostu tę dziewczynę. Wszystko co dotyczy innych wydaje jej się być takie proste i nie  skomplikowane. Wydaje się jej, że może załatwić wszystko. A to co sobie postanowi od razu stara się      wykonać. Szkoda tylko, że jeśli chodzi o siebie to nie zauważa swoich wielu zalet. Źle siebie ocenia.
 Jak powiedziała tak zrobiła i w przeciągu półgodziny byliśmy już u moich rodziców. Obserwowałem Róże    wręcz z dumą, gdy wykładała rodzicom, żeby zastanowili się jeszcze nad wyjazdem. Zaczęła mówić o harmonii i spokoju jakie tu osiągnęli, nie tylko oni, ale również ja. Zaczęła ich pytać czego tak naprawdę poszukują, przeprowadzając się z miejsca na miejsce. Czy podążają za pieniędzmi, czy chcą znaleźć miejsce, w którym czują się jak w domu… więc dlaczego znajdując je chcą wyjeżdżać i nie wrócić tu, gdzie jest teraz ich miejsce na ziemi. „Tu znaleźli państwo to czego nigdzie indziej nie doznali oraz państwa syn nie znalazł. Niech się państwo jeszcze zastanowią”
- Robiliśmy to przez cały czas. I doszliśmy do tych samych wniosków co Ty, Różo.
- Naprawdę?
- Tak i dlatego postanowiliśmy tu zostać. A tata Daniela już odrzucił propozycje i postanowił zostać na obecnym stanowisku.
- TAAAK!!! TAK!!!- mamo, tato kocham was.. normalnie dziękuję!!! - Róża zamknij usta bo Ci mucha do nich wpadnie…
- HAHAH… Bardzo śmieszne Daniel…
- Wiem, wiem- i wypiął język w jej kierunku- ale jestem prze szczęśliwy.
- Tak jak i my synku.
- Skoro tak to ja już będę się zbierać, a Ty i Ania nadróbcie stracony tydzień, do widzenia państwu- przytuliła oniemiała i szczęśliwą przyjaciółkę i Daniela, który skakał wręcz pod sufit, udała się w kierunku drzwi znowu mając mroczki przed oczami, ale nie dała  tego po sobie poznać. Nie chciała burzyć teraz ich szczęści swoim samopoczuciem i złymi przeczuciami.

10

             Sobota była ciepła i słoneczna. Róża z Anią wsiadły na rowery i ruszyły przed siebie. Do                              konfrontacji miało dojść koło 13, wtedy miał się zjawić  Daniel. Dziewczyny jeździły po leśnych                dróżkach, a następnie wjechały                 na szczyt pagórka. Odstawiły rowery i podziwiały                            urokliwy widok, spokojnej  i czarującej wioski. Zanim                          wyruszyły w drogę                        w        łożyły na rowery kosze, w których był koc i coś do jedzenia. Urządziły sobie piknik. Nie                              zapominając by udokumentować swój wypad, lubiły robić sobie zdjęcia, dużo zdjęć. A Potem                   wybierały kilka, tych które się im najbardziej podobały i  wywoływały je w różnych                                       rozmiarach i każda w swoim pokoju tworzyła na ścianie kolarz ułożony ze wspólnych zdjęć,                        który powiększał się w każdym tygodniu o co najmniej jedno nowe zdjęcie. Ania preferowała                     nieład w przypinaniu fotografii, natomiast Róża próbowała formować z nich obrazy. Jest                           obecnie na etapie formowania wierzy Eiffla i trzeba przyznać, że dobrze jej to                                                   wychodzi. Siedziały na kocu słuchając muzyki, śmiejąc się i rozmawiając. Nie czuły upływu                         czasu ani nie słyszały zbliżających się kroków dopiero, gdy usłyszały głośne chrząknięcie                          zrozumiały, że ktoś za nimi stoi. Gdy się odwróciły twarz Anny wyrażała milion emocji na                             sekundę od radości, euforii, przez smutek, ból aż do  złości. Natomiast Róża wydawała się w                         ogóle nie być zdziwiona widokiem Daniela z bukietem czerwono- pomarańczowych                                    goździków               w dłoni.
                
-Wiedziałaś o tym Róża, mam rację? Oczywiście, że mam. To TY przyprowadziłaś tu tego                             gnojka. Czego tu chcesz, co- Wyrzuciła z siebie nie chcąc okazać szczęścia, które  ogarnęło jej                serce, a które widoczne było w  jej oczach. Targana była emocjami, łzy stanęły w jej oczach…  
 -Ania… -Czego chcesz? Co tu w ogóle robisz?- Chciała zadawać mu ból swoja postawą i  słowami, a z drugiej strony tak pragnęła by go przytulić, że nie wiedziała już sama czego chce  bardziej…
 - Chciałem Ci tylko powiedzieć, że Cie kocham i to tak szczerze i prawdziwie. To co wtedy  mówiłem to nie prawda. Myślałem, że to będzie mniej bolało niż prawda. Mój tata dostał  przeniesienie do stanów. Wydawało mi się niemożliwe by nasz związek przetrwał taką  odległość. Nie chciałem Cię unieszczęśliwiać. Myślałem, że jeśli mnie znienawidzisz to będzie  Ci łatwiej. Teraz trochę pocierpisz, a później będziesz z kimś innym, ale nie potrafię bez Ciebie  żyć. Nie potrafiłem wyjść ze swojego domu. Tak Róża mi powiedziała, że tu będziecie. Ania  przepraszam- wyrzuciło to wszystko na jednym oddechu, nie chciał by mu przerwała.  Wiedział, że jeśli to zrobi nie powie jej wszystkiego, więc nie dał dojść jej do słowa. Teraz  czekał na jej reakcję, a serce waliło mu młotem.. przez głowę przebiegały różne myśli, od tych,  że mu wybaczy po te najgorsze, z najgorszych. Karze mu odejść.
 - Wyprowadzasz się? To było kłamstwo? Nie całowałeś się z inną?
 -Tak, za tydzień wyjeżdżam prawdopodobnie na stałe. Nie całowałem się z inna od kiedy  jestem z Tobą. Nie wyobrażam sobie  nawet całować kogokolwiek innego niż Ty..
 - Skąd mam wiedzieć, że to nie jest Twoje kolejne kłamstwo? Skąd mam to wiedzieć?
  - Jeśli mi nie wierzysz zapytaj Bartka no i Róży ona mi uwierzyła. A Ty chyba wierzysz swojej przyjaciółce?
 - Tak. – i w tym momencie spojrzała na Różę, o której obecności zapomnieli. Była strasznie  blada i delikatnie się chwiała.... upadła.
 -Róża..!!- podbiegli do niej oboje. Była nieprzytomna, ale oddychała. Nie wiedzieli co mieli  zrobić, Ania zaczęła panikować natomiast Daniel zachował zimną krew i zaczął logicznie  myśleć. Uniósł jej nogi do góry i trzymał tak dłuższą chwilę,  a Ani powiedział, by spróbowała  ją ocuci i odchyliła jej głowę delikatnie do tyłu. Po jakiś 10 min twarz Róży rozjaśnił dobrze im  znany uśmiech. Otworzyła oczy i zapytała co się stało, gdy w odpowiedzi usłyszała, że zemdlała  jej odpowiedź ich zaskoczyła.                                                                       

              -Rany.. Znowu?
              - Jak to?
              -No tak to, to już 3 raz. Dlatego jadę do lekarza. Ale to nie istotne, wy chyba macie sobie coś                     do wyjaśnienia, no nie?
              -Nie, to nie.. to nie prawda.. Żartujecie sobie zemnie, już chyba lepiej by było gdybyś mnie                          zdradził niż,  żebyś wyjeżdżał. Nie możesz wyjechać, nie możesz… Ja.. Ja Ciebie tak strasznie                      kocham.
               Podszedł do niej, mocno przytulił i delikatnie pocałował.
              -Też tego nie chce. Nie wyobrażam sobie bycia tak daleko od Ciebie.
              -A ja sobie nie wyobrażam, żebyście nie byli razem, chociaż od tego waszego słodkiego                                  gadania robi mi się nie dobrze to tak na marginesie, wiecie, no J.
              -Tak, tak wiemy.- Powiedzieli do niej jednocześnie.        
              - No to za 5 min zbieramy się stąd i idziemy pertraktować do Twoich rodziców, wiesz Daniel                     coś mi się wydaje, że chyba oni też wola tu zostać.
               - Jak to teraz?
               - A na co mamy czekać?                    
               -Wiesz coś mi się wydaje, że przed chwila ktoś tu leżał półprzytomny i to wcale nie byłem ja-                      powiedział  do Róży znowu z tym swoim zawadiackim uśmiechem.
              - Ty pięknisiu nie szczerz się tak do mnie jak widzisz wszystko już zemną w porządku już                                nawet stoję, więc nie dyskutuj i rusz te swoje przystojne oblicze.
              - Nie mam szans Cię przegadać?
              - Nie tym razem.- jednocześnie powiedziały Ania z Różą.. to była jednocześnie wada i zaleta                        Róży choćby  nie  wiadomo jak podle się czuła to co sobie postanowiła natychmiast realizuje,                     więc bez dłuższych ceregieli zabrali  się ze wzgórza w kierunku domu Daniela, jednak świeżo                     pogodzona ze sobą para miała cały czas  tego  niesfornego kwiatka na oku.

9 (Powrót)

Leżała załamana nie wiedząc co się dzieje. Nie chciała wiedzieć. Nie przyjmowała do wiadomości tego co powiedział. Cały czas się zastanawiała…
Drżącą ręką wybrała numer Róży, odebrała po dwóch sygnałach.-Hej kochana, co tam?- zagadnęła jak to zazwyczaj robiła, gdy do niej dzwoniła.- ….- nie potrafiła wydobyć z  siebie żadnego słowa. Wydawało się jej to niemożliwe.-Będę u Ciebie za godzinę- często bywało tak, że gdy jedna potrzebowała drugiej wystarczył telefon, a godzinę później siedziały przytulone rozmawiając o tym co je gryzie, Rodzice, więc byli przyzwyczajeni do tych częstych  migracji, chociaż nie podobało się im to. Dzieliły je zaledwie 3km, więc w ciągu godziny Róża była już u Anny.-Chodź, przytul się do mnie.- zasmarkana i z czerwonym nosem Ania, przytuliła się do Róży.. Płakała jeszcze długo... w końcu zaczęła wypowiadać pojedyncze słowa, które składały się w logiczną całość.- Ro.. rozmawiałam dziś z… Ba… Bartkiem – chlipała między urywkami zdań. Jej ciało przechodziły dreszcze.-on… on mi powiedział, że widział jak.. jak… mój.. mój..mój Daniel.. całuje się z inną dziewczyną.. i nie wyglądało to w cale tak grzecznie.. wręcz ordynarnie…. A ja.. zadzwoniłam do niego.. przyznał mi się.. Powiedział, że to wszystko prawda… I, że już mnie nie kocha tylko nie wiedział jak mi to powiedzieć, ale skoro już wiem o tej drugiej to wiem też, że z nami koniec. Rozumiesz… On mnie zdradzał, nie miał nawet odwagi, żeby powiedzieć mi to prosto w oczy.. to wszystko jest takie beznadziejne. -I znowu zaczęła płakać.-Aniu, kochanie, nie martw się wszystko będzie dobrze. Bądź silna, nie możesz pokazać mu jak cierpisz.. Pokaż, że jesteś dziewczyną, której to nie ruszyło.  W poniedziałek stawisz mu czoła!-Nie.. Róża nie dam rady. To tak strasznie boli. Czuję jakby ktoś rozpruwał nie i wyrwał serce nie oddając go, nie zszywając rany.. zostawiając w takim stanie jeszcze żywą by konając oglądać te najgorsze chwile by pogłębić mój smutek… by pogłębić mój ból… zostawiając mnie… z tym… z dziurą.. bez serca.. nie da się tego naprawić…-Wszystko da się naprawić nawet taką dziurę, chociaż teraz wydaje Ci się to nie możliwe. Zobaczysz potrzeba tylko czasu..-Róża miała tendencje do wygłaszania takich przemówień, ale Ania potrzebowała dziś właśnie tych „mądrości” wypowiedzianych przez Róże, potrzebowała swojej przyjaciółki. Dawały jej pewnego rodzaju ukojenie.-Róża ja nie wytrzymam w szkole. Nie dam rady z nim przebywać.-Ej.. ej.. spokojnie. Mamy cały weekend. Jakoś damy rade JW poniedziałek Ania bała się pójść pod klasę, nie chciała się z nim widzieć. Jednak okazało się, że nie ma go w szkole. Nie pojawił się tez przez resztę tygodnia. Ania zaczęła się denerwować. Róża wiedziała, że ona go dalej kocha. Widziała również, że nie odważy się na to by do niego napisać, wiec postanowiła, że ona to zrobi.
Rozmawiając przez Tel z Danielem jak to w zwyczaju przy rozmowach telefonicznych  zaczęła jeździć dłonią po swojej twarzy, była zdziwiona, gdy nagle pod palcami znalazła mały guzek, ale gdy patrzyła w lustro nic nie było widać, czuła go jednak wyraźnie pod o puszkiem palca. Znajdował się po prawej stronie twarzy w okolicach ucha, postanowiła powiedzieć o tym mamie. Po rozmowie z Danielem przekonała się, że to co powiedział jest jednym wielkim kłamstwem. Kocha ją ponad wszystko i nie chce bez niej żyć, ale jego tata dostał przeniesienie w pracy do USA i za dwa tygodnie wylatują, a związek na taką odległość nie miałby prawa przetrwać, więc razem z Bartkiem stwierdzili, że takie rozwiązanie będzie chyba najlepsze. Nie miał odwagi pokazać się w szkole. Nie chciał jej tego jeszcze utrudniać. Rozmawiał z mamą dla niej też to wszystko jest trudne i nie chce stawać na przeszkodzie w rozwoju kariery męża dlatego udają szczęśliwych z powodu zmiany miejsca zamieszkania. Ojciec zawsze marzył o tym przeniesieniu. Róża nie dowierzała w to co usłyszała i powiedziała Danielowi, że postąpił jak ostatni dupek oraz Ania powinna poznać prawdę  bo ona nie byłaby aż tak raniąca jak ten idiotyczny pomysł na jaki wpadli!
Przyznał jej rację, ale był pewny, że Ania nie będzie chciała teraz na niego spojrzeć, a tym bardziej rozmawiać. Róża wiedziała, że się nie myli i powiedziała, by tę sprawę zostawił jej, a ona się tym zajmie. Gdy skończyli rozmawiać poszła porozmawiać z mamą i pokazać jej co znalazła u siebie na twarzy. Guzek był nie widoczny dopiero pod o puszkiem można buło wykryć jego istnienie.
Gdy mama Róży dotknęła miejsca, w którym się znajdował jej mimika nie wyrażała wiele, ale Róża zobaczyła w jej oczach obawę. Cień wręcz przerażenia, gdy sobie to uświadomiła wiedziała o czym pomyślała jej mama. NOWOTWÓR. Choroba, która atakuje kobiety w rodzinie mamy. Co prawda ostatnio jakby ta choroba zanikała., ale teraz.. Róża byłą pewna, że w oczach jej mamy istniała obawa, że nawrót choroby padnie na jej jedyna córkę. W niej również zrodziła się obawa, że ten guzek jak również zawroty głowy, które się u niej coraz częściej powtarzały mogą być oznaką tej choroby.-Kiedy masz lekcje, które możesz opuścić?-W czwartek.-Więc w czwartek jedziemy do Łomży i zanim dostaniemy wyniki krwi zrobimy dodatkowe badania.-Dobrze mamo.


Był piątek, a Daniel nie pojawił się w szkole z wiadomych powodów. Za tydzień w niedziele nie będzie już mieszkał w Polsce. Zanim wyjedzie Róża postanowiła  skonfrontować tych dwoje by ukoić ich niespokojne dusze chociaż w tej kwestii. Zaplanowała ich niby przypadkowe spotkanie na jutro. Daniel nagle „przypadkiem” całkiem świadomym znajdzie się na leśnym wzgórzu, z którego roztacza się piękny widok. Planowały się tam wybrać już jakiś cza temu, ale dopiero jutro im się to na pewno uda.

8

   5 lat temu zmarł tata jej ojca to nim wstrząsnęło i właśnie wtedy zaczął zaglądać do butelki.      Wcześniej też to  robił, ale było to tylko czasami, gdy przyjeżdżali goście. Bywał wtedy  naprawdę agresywny. Zwłaszcza kiedy  zostawali sami w domu. Mogłoby się wydawać, że to nic  wielkiego bo on tylko krzyczy, ale dla Róży nie był  to zwykły krzyk. Żyła w poglądzie, że gdy  człowiek jest pijany wtedy mówi prawdę. A ta prawda, która  wykrzykiwał była miażdżąca. W  poniedziałek już nic nie pamiętał. Miał tylko kaca. A w głowie Róży  zostawały słowa, gesty i  wyraz twarzy, gdy to mówił… Sama świadomość tego, że jest pijany wprawiała ją  w odrętwienie i  przerażenie. Bywał też zabawny albo bardzo melancholijny. Mówił, że kocha mamę, ze jest   szczęśliwy bo je ma, ale nawet takie słowa sprawiały, że w oczach Róży pojawiały się łzy. Sama  nie wie  czym jest to spowodowane, ale tkwi to w niej, gdzieś  bardzo głęboko albo jest zbyt  oczywiste by ktoś to  zauważył, nawet ona sama. Dlatego, gdy nadchodzi weekend jest bardzo  poukładana. Wykonuje wszystkie  swoje obowiązki, pomaga mamie, a gdy wieczorem ma się  zjawić udaje się do swojego pokoju by odciąć się  od całej sceny, której czasami udaje się  uniknąć. Woli zachować pozorny spokój , by mama nie widziała jej  łez, by znowu nie usłyszeć   „Czego płaczesz? Pokrzyczy, pokrzyczy i przestanie”. Zawsze słyszała to zdanie  wypowiadane    przez nią, gdy widziała  ją w takiej sytuacji. To był dodatkowy dla Róży cios. Nie umiała  radzić    sobie z pijaństwem ojca, nie miała komu o tym powiedzieć. Nie chciała wzbudzać w ludziach  litości.  To nie ich problem, że jest słaba.
 - Nigdy więcej mnie nie uderzysz..!!!
 Miała wtedy chyba 4 czy 5 lat.. Mgliście pamiętała dzień, kiedy ojciec uderzył matkę. Wiedziała,   że poszła do niej i powiedziała, że już się spakowała. Jednak nigdzie nie wyjechały, zostały w   domu. A od tamtego dnia nigdy jego ręka już się nie podniosła w geście uderzenia.
  Nie wiedziała czy to wydarzyło się naprawdę, czy może to tylko jej się śniło. Nie miała tej    pewności, ale nigdy potem nie widziała by ją uderzył.
  Ukrycie faktu zachowania ojca nie było trudne, ponieważ zachowywał się tak tylko w domu.
 Kiedy nadchodził piątek starała się nie wracać do domu. Rodzice Róży i Ani znali się  doskonale, więc nie było problemu z tym by jedna nocowała u drugiej. Zazwyczaj to Róża spała  u Ani.. Gdy tylko nadchodzi weekend pyta mamę czy może zostać właśnie u Ani. Często się  udaje, ale nie zawsze… Są te weekendy kiedy wraca do domu, gdy znowu słyszy krzyk… krzyk i  groźby... Miała tego dość, nie potrafiła tego wytrzymać.. Teraz miała chociaż Bartka, ale  szczęście, które od niego dostawała nie było wystarczające do załagodzenia tej dziury w sercu,  która utworzyła się przez te wszystkie lata. Jej dusza nie była już cała, serce nie to samo. Była  szczęśliwa, ale jednak nie potrafił odciąć się od ciemności kłębiącej się gdzieś tam w niej…  Powróciły zawroty głowy. I faktyczna ciemność pojawiła się przed oczami. Nie wiedziała czym  jest to spowodowane, ale często zdarzały się jej momenty, kiedy robiło jej się słabo. Stawała się  blada i niewyraźna, ale z czasem to mijało i nie wracało.. Miała tak od pół roku. Tydzień temu  mama zabrała ją na badania krwi i inne podstawowe zabiegi. Wyniki miały przyjść pocztą.. bała  się co może z tego wyjść.. Nigdy poważnie nie chorowała, pod tym względem była dzieckiem  szczęścia, Jednak miała pewne obawy co do wyników, czuła, że tym razem nic nie będzie w  porządku.

7

Jestem już mamo.
-Zrób sobie coś do jedzenia i idź do lekcji.
-Dobrze…
Zrobiła herbatę, kanapki i poszła jeść przed telewizor. Była środa, środek tygodnia, coraz bliżej weekendu. Rózia lubiła pracować w ciągu tygodnia. Wtedy w domu zawsze było spokojnie. W tygodniu byliśmy normalna rodziną, bez żadnej skazy.
Oglądała Rozmowy w toku  jak zwykle o tej porze, ale nie potrafiła skupić się na tym co oglądała. Cały czas w głowie miała słowa Ani „Ja bez niego nie istnieje, to cały mój świat” Ania kompletnie straciła głowę. Nie widzi już nic poza Danielem, ona tez jest zakochana w Bartku, ale zachowuje się rozsądnie, gdy nie ma go obok. Tylko przy nim zapomina o całym  świecie i nie będąc przy nim pamięta o nim, ale też o tym  co ją otacza i pamięta o swojej najlepszej przyjaciółce. Rozmowa z Anią straciła kompletny sens, wcześniej nie mówiła jej wszystkiego teraz nie mówi jej prawie nic, oprócz zdawkowych słów i zdań wtrąconych do jej monologów o tym jak cudowny jest Daniel. Nie mamy już innego tematu prócz niego. Gdyby nie Bartek chyba do reszty by zwariowała, ale z nim nie może pogadać o babskich sprawach i o tym jak bardzo jej na nim zależy, ale tez o tym, że gdyby nie on… To zrobiła by to o czym dawno myślała… Na razie nie chce do tego wracać, ale też boi się  komukolwiek o tym powiedzieć. Z Bartkiem  tez nie może porozmawiać o tym, jak bardzo jest o niego zazdrosna i boi się, że ktoś go jej zabierze. Znowu zostaje sama sobie, tylko Bartek jeszcze o niej myśli.. Ale nie wiadomo jak długo jeszcze… Za dużo się martwi. Za dużo myśli o obsesji Ani, która już chyba zapomniała, że ma przyjaciółkę. Ale w sumie  nie zawsze wygląda tak jak mogłoby się wydawać, że jest.
Tak samo jest z Różą. Ludzie widzą spokojna, niepozorną dziewczynkę, która nie jest za bogata i w której domu dobrze się dzieje. Może nauczyła się dobrze udawać, że nigdy nic się nie dzieje, wszystko jest dobrze, a ona jest cichą dziewczyną, która trzyma się tej wesołej Ani, a teraz jest jeszcze dziewczyną tego Bartka, jednego z najfajniejszych chłopaków w klasie.
Jak Róża chciałaby, żeby to wszystko właśnie tak wyglądało, chciałaby by tydzień nigdy się nie kończył, by nigdy nie było soboty i niedzieli, a po piątku od razu był poniedziałek. Róża była chyba jedyną nastolatką, która nienawidziła weekendów. TE dwa dni były dla niej istnym piekłem. Piekłem na ziemi. Cieszyła się, że jest jedynaczką dzięki temu jej rodzeństwo nie musiało znosić tego co ona i jej mama.
Miała bardzo udane dzieciństwo. Nie miała na co narzekać. Rodzice rozpieszczali ją. Praktycznie się nie kłócili. Mama ma dwie siostry, z których jedna jest chrzestną Róży. Ma z nią całkiem niezły kontakt, ale nie potrafi powiedzieć wszystkiego. Róża dziwnie reaguje na różne zachowania czasami, gdy powinna płakać jest twarda, a gdy powinna być silna załamuje się i nie potrafi wydobyć z siebie ani słowa. I tak właśnie bywa w weekendy. Od przeszło 5 lat w każdy weekend ojciec wychodzi z domu, a gdy wraca… Róża jest w piekle…