piątek, 10 października 2014

13- Zakończenie

 Zaczęły się wakacje, a  Ania, Daniel i jego rodzice wyjechali do Gdyni tak jak oświadczyła jej to  przyjaciółka kilka dni wcześniej. Te wakacje miały być inne.. Na pewno nie miały wyglądać tak…  Gdy tylko Ania i Daniel ruszyli w trasę pamięć Ani o Róży jakby się wykasowała i wyczyściła. Nie  dostawała od niej wiadomości,  ani telefonów. Jej przyjaciółka zapomniała o jej istnieniu. Róża w  sumie myślała, że to może jednak lepiej, że tak jest.  To wcale nie poprawiło jej humoru. Najgorsze było to, że tak bardzo zależało jej na Bartku. Spotykali się dosyć często, jeśli była ku  temu sposobność. Czuła wtedy spokój i bezpieczeństwo. Nie bała się zupełnie  nie tak jak to było od tamtego dnia.
 - Już jestem… cześć Róziu- mama Róży podeszła do niej i cmoknęła ją w czoło- Stało się coś  córeczko?- nie zauważyła koperty, którą Róża trzymała w dłoniach. - Przyszły wyniki- zdołała wyjąkać przez zaciśnięte gardło.
 -Mm- w jej głosie nie było już tej nuty wesołości- Otwierałaś już?- Róża zaprzeczyła tylko ruchem  głowy.- Boisz się?- Jej głowa opadła w dół by następnie powoli wznieść się ku górze, ruch ten  wyrażał potwierdzenie tego co  obie odczuwały. Koperta była wygnieciona. Mama Róży wyjęła ją z dłoni córki. -Otworzę ją za Ciebie. Drżącymi dłońmi rozdarła kopertę. Próbowała się uspokoić w momencie, gdy wyjmowała wyniki  serce biło jej bardzo szybko… Czytała… jej twarz bladła.., a jej serce prawie przestawało bić. Przytuliła  się do córki. W tej chwili obie potrzebowały siebie nawzajem. Wyniki były  jednoznaczne. Róża nie musiała ich czytać by wiedzieć co zawierają. Wyrok…, który ogłaszał  koniec jej życia…. Zostawała tylko jedna kwestia, a mianowicie to jak długo jeszcze będzie mogła  rano otworzyć oczy, ile zachodów słońca zobaczy czy zobaczy chociaż jeden wschód czy w świetle  prawa stanie się 16-latką, czy zdąży spełnić jakiekolwiek swoje marzenie? - Co tym razem zaatakował? ( gdyby spytała o to ojca na pewno nie wiedziałby o co chodzi, ale jej  mama wiedziała… Kobiety w ich rodzinie co drugie pokolenie atakował nowotwór, atakował  różne części ciała..) - Głowa. Dołączyli też kartkę mówiącą, że dokonał w Twoim organizmie wielkich spustoszeń… -  w jej oczach stawały łzy, kolejne słowa coraz trudniej było jej wymówić, gdy patrzyła na swoją  córeczkę i miała przekazać jej takie wiadomości- leczenie jest już niemożliwe. Każde Twoje  zasłabnięcie, omdlenie i wyglądające nie groźnie infekcje były postępem choroby, który staje się  coraz większy. Dlatego… dlatego coraz czę… częściej mdlejesz… i robi Ci się słabo. Piszą również…  piszą, że nie wiedzą… czy dożyjesz końca roku albo końca wakacji- Przytuliła córkę, a po jej  policzkach popłynęły łzy.- oh kochanie to wszystko moja wina, nie dopilnowałam tego… ale  miałam nadzieję, że to Cię nie dopadnie… tak bardzo Cię przepraszam -Mam czas do końca wakacji, Nie dożyje własnego ślubu? Nie dostane czasu by się zestarzeć,  spełnić marzenia? Nie wiadomo czy będę miała 16 urodziny, to już nie długo za miesiąc…  miesiąc… -Tak kochanie, będziesz mieć 16 urodziny. Takie jak sobie życzysz. -Mamo… nie chce, nie chce by ktokolwiek wiedział, będę zachowywać się tak jak zawsze.
 

 Nie przychodziło jej to jednak łatwo, nie potrafiła się już uśmiechać.  Czuła się słabsza, ale nie  poddawała się temu. Odsunięcie się od Ani było łatwiejsze niż myślała. Nawet do niej nie napisała  będąc w Gdyni, ani nie odpisała gdy ona napisała. Gorzej było jeśli chodzi o odsunięcie się od  Bartka. Teraz wiedziała, że jest on miłością jej życia… jej krótkiego życia tak bardzo nie chciała go  ranić… nie wiedziała co ma robić zwłaszcza, że on ją kochał równie mocno jak ona jego, jeśli  nawet nie mocniej. Po jej głowie zaczęły chodzić różne myśli. Te dobre i te ZŁE… Stwierdziła,  że  nie powie Bartkowi o swojej chorobie chociaż on domyślał się, że coś jest nie tak. Zauważył , że  Róża stała się jakaś przygaszona i nie swoja… nie lubił jej takiej. Spotykali się coraz częściej, chciał  jej w pewnym sensie zapełnić pustkę po Ani myślał, że to właśnie ta cała sytuacja sprawia, że jego  ukochana jest taka. Gdy się spotykali zabierał ją w różne miejsca,  o których nie wiedziała, że  istnieją, a miała je praktycznie pod nosem.
 Bartek przyjeżdżał praktycznie co drugi dzień. Witał się z jej mama, która go polubiła następnie  porywał jej córkę na cały dzień. Gdy mama Rózi patrzyła jak odjeżdżają na jego skuterze była  jednocześnie szczęśliwa, że jej córka spędza te wakacje tak by z nich skorzystać, a z drugiej miała  łzy w oczach bo to ostatnie wakacje Róży.
 A Bartek.. on o niczym nie wiedział… myślał, że będzie z Różą do końca swojego życia. Kochał ją  jak szaleniec, chciał by się uśmiechała i była szczęśliwa. Zabierał ją w różne miejsca.. często  jeździli nad rzekę wygłupiali się, pływali, chlapali wodą… Bartek myślał o wszystkim i zaskakiwał  Różę czymś nowym, gdy cała mokra wyszła z rzeki i wspomniała, że jest godna podał jej ręcznik i  powiedział
 - Stoliczku nakryj się, a raczej kocyku- puszczając do niej oko i uśmiechając się tak, że kolan  się  pod nią ugięły. PO tych słowach dał jej buziaka i otworzył kuferek swojego skutera, w którym był  koc, ale również kanapki, sok, czekolada i ulubione ciastka Róży. Wyjął szklanki, talerze,  wszystko rozłożył i z szarmanckim ukłonem zaprosił ją do posiłku słowami
  - Czy będzie Pani tak łaskawa i zje zemną posiłek?
 - oh…- zachichotała nerwowo, by szybko się otrząsnąć z szoku- hm… widzę, że jaśnie Pan  pomyślał o wszystkim w takim razie wydaje mi się, że mogę Panu potowarzyszyć w posiłku.
 - To będzie dla mnie zaszczyt.- po czym oboje ryknęli śmiechem. Róża okręciła się ręcznikiem  podbiegła do Bartka i rzuciła mu się na szyję to mało oryginalne i pretensjonalne, ale wyszeptała  mu nie dwa, ale 3 słowa – Dziękuj, kocham Cię.
 Bartek cały rozpromieniony szybkim ruchem chwyciła ją na ręce okręcił się wokół siebie, Róża  krzyczała śmiejąc się on również się śmiał… a potem z zawrotami głowie pocałował ukochana by  razem z nią zasiąść do prowizorycznego posiłku. Ten dzień zarówno jak i wiele innych  związanych z Bartkiem zapadło jej w pamięci np. wtedy, gdy 2 tygodnie temu przed jej  urodzinami przywiózł jej piękny bukiet różowych margaretek , doskonale wiedząc, że nie  przepada za różowym, Gdy jej je wręczał wspomniał, że to taka symboliczna aluzja do jej  stosunku
 do róż i różu i cmoknął ja w policzek.
             Właśnie tak upłynęły jej całe wakacje, dzięki Bartkowi i temu co robił potrafiła nie myśleć o                    chorobie i braku przyjaciółki.  W wieczór poprzedzający jej 16 urodziny był tym, który nigdy                nie powinien się zdarzyć przynajmniej nie tak wcześnie… tego wieczora Różę zaatakował silny                ból głowy, była sam w pokoju, pisała z Bartkiem, Ania dalej się nie odzywała mimo, że Róża do              niej pisała. Około 5 min później miała mieć 16 lat,  a jej chłopak chciał złożyć jej życzenia, a z                  samego rana zrobić niespodziankę, jednak nie było to już możliwe. Róża nie dożyła północy,                  dosłownie  kilka sekund przed dwunastą serce Róży przestało bić… na ekranie telefonu                            wyświetliły się życzenia   urodzinowe  zakończone słowami „Kocham Cię jak nigdy jeszcze                       nikogo, a przecież mnie znasz i wiesz,  że kilka ich było  :P strasznie Cię kocham i jeszcze raz                    wszystkiego najlepszego. Śpij dobrze Różyczko  :*”                                                      
            Pod tekstem widniało zdjęcie wyjątkowej róży, kwiatu o wielu barwach, barwach ciepłych i                     zimnych przechodzących przez siebie i idealnie ze sobą zgranych… oddających serce i dusze,                 które już nie biły…
                              Nie przeczytała ich, nie odpisała…
            Następnego dnia rano do jej pokoju weszli rodzice. Zaczęli śpiewać sto lat i to bardzo głośno                   jak również bardzo fałszując, ale ona się nie obudziła… Spała dalej…Jej mamie wydało się                         dziwne, że jest taka blada, podeszła  do córki, dotknęła jej twarzy. Wtedy wiedziała…                                   wiedziała, że rak ubiegł wszystkich, zwyciężył szybciej   niż można się było spodziewać. Nie                     pozwolił jej cieszyć się 16 urodzinami i zrealizować tego co  zaplanowała… ubiegł ją…                                  Róża bała się tego jak wyniszczy ją choroba, po jakimś czasie nauczyła się tego już nie                                 okazywać, ale   udawało jej się to tylko w ciągu dnia. Nie chciała psuć chwil z Bartkiem. Miała                 plany na 16 urodziny. Chciała  udać się nad rzekę w to miejsce, gdzie miała udać się z Anią i                     tam zakończyć swój los, jednak   los ją ubiegł.
            Kolejne dni potoczyły się szybko, a jednocześnie jakby w ślimaczym tempie. Ojciec Róży rzucił             picie, po śmierci córki przeczytał kilka stron jej pamiętnika dowiedział się jak bardzo ją                             krzywdził i że momentami  go nienawidziła. Zaczął chodzić na terapie, jest na odwyku- jak                       powiedział specjalista to był pierwszy stopień uzależnienia. Zbliżył się do żony, śmierć córki,                 podziałała na nich inaczej niż na inne rodziny, które po stracie dziecka się rozpadają. Ich                         rodzina składająca się teraz  z dwóch członków wzmocniła  się.                                                       
                       W dniu urodzin Róży w jej domu pojawiła się opalona i uśmiechnięta Ania z równie opalonym                          Danielem. Jej uśmiech szybko zgasł, gdy zobaczyła zapłakana matkę przyjaciółki. Tata Róży                              powiedział jej o  chorobie przyjaciółki i tym co się stało. Nie mogła w  to uwierzyć  i w to, że                                nic jej nie powiedziała. Była  zrozpaczona…
                       Czuła się potwornie, wtedy kiedy mówiła jej, że wyjeżdża ona miała świadomość, że to może być ich        ostatnie spotkanie i nie dała tego po sobie poznać, a może jednak tak tylko ona tego nie                                        zauważyła. Ania był  była w szoku nie mogła pojąć jak jej przyjaciółka mogła jej nic nie                                          powiedzieć. Te wątpliwości rozwiał list, który mama Róży znalazła na jej biurku. Pisała tam,                                że bardzo brakowało  jej towarzystwa Ani i  rozmów z nią. Czuła się samotna, a nie chciała                                    psuć jej szczęścia swoja „śmieszną chorobą”. Tak ją  nazwała w liście, napisała również jak się                            czułą, gdy Ania wyjechała i przestała się do niej odzywać. Nie  pisała tego po to by zadać jej                                ból, pisała bo chciała do końca być z nią szczera…
                                    Drogi Bartku

                      Od czego  mogę zacząć  ten list… Może od prośby. Chcialabym, abys mi wybaczyl… wybaczyl to co                            zrobie, ale również to, ze Ci nic nie powiedziałam o mojej chorobie.Mam nadzieje, ze zrozumiesz. Nie                                chciałam skazic naszych wspolnych chwil mrocznym cieniem czegos co zjadalo mnie od srodka i to                                            dosłownie  zjadalo J Patrz nawet w tak powaznych chwilach potrafie odnalesc cien humoru tak mi się                               przynajmniej wydaje, a Tobie, uśmiechnąłeś się w tym momencie? Jeśli tak to nie jest zemna, Az tak zle                          :-P   Bardzo dziekuje Ci za te wakacje , były cudowne, moje najpiękniejsze jakie kiedykolwiek mialam i to                        nie   przez te miejsca, które odwiedziliśmy, ale dlatego, ze mogłam sopedzic je z Toba.Miloscia mojego zycia.                       Do dzis   pamiętam dzien, w którym wyznales mi swoje uczucia- to był najpiękniejszy dzien mojego zycia                          potem każdy kolejny spedzony z Toba stawal się jeszcze lepszym od poprzedniego. Może nie bylam                                   idealna  dziewczyna, ale się staralam. Czasami mogłam wydac się oschla, ale balam się wyrazic pelnie swoich 0      uczuc do Ciebie. Rozstanie zToba jest tym co najbardziej boli, ale bol ten wyeownuje szczescie, które mi                               dales.    Mam nadzieje, ze moje odejście nie sprawi Ci wiele cierpienia, nie chciałabym tego. Chce żebyś był                 szczesliwy i znalazł dziewczyne,  która  da Ci tego szczescia o wiele wiecej niż ja  Kocham Cie.... 
                                                                         Roza”

                                                 
                                 Pogrzeb był piękną uroczystością. Na twarzach wszystkich było widać ból i cierpienie, ale w                                   tym wszystkim było piękno. Zjawiła się cała klasa Róży, nauczyciele z gimnazjum, wiele osób,                                 które pamiętało te małą i uśmiechającą się nieśmiała, ale życzliwie dziewczynkę. Bartek                                                 płakał… nie mógł powstrzymać łez… List, który napisała dla niego miał cały czas przy sobie,                                      jak również prezent, który chciał jej wręczyć- srebrny łańcuszek w kształcie małego bucika,na którym było napisane „Przywędrowałaś do mojego serca- B.”
Napis był naprawdę drobny, ale łatwy do odczytania. Nie zdążył go jej wręczyć.



                              Cała ta historia może wydać się jednostronna i egoistyczna, ale ja właśnie widzę ją w takiej formie, którą tu przedstawiłam...       Róża 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz