czwartek, 28 sierpnia 2014

1

-Nienawidzę Cię! Nie chcę Cię więcej znać!- wykrzyczała do słuchawki , po czym rzuciła telefonem wzdłuż pokoju. Wylądował bezpiecznie na łóżku, ale ona w tej chwili nie przejmowała się tym czy telefon był cały, czy też może rozpadł się w drobne kawałki. Było jej to obojętne. Teraz w głowie miała jedynie żal, niedowierzanie i wściekłość. Mieszankę  uczuć wprawdzie adekwatną do sytuacji.
Krzątała się po pokoju, chodząc od jednej ściany do drugiej i zadając sobie pytanie „Jak on mógł to zrobić? Jak on mógł?” Mieszanka wściekłości i niedowierzania zmieniła się w żal i okropny ból, ból który spowodował napływające do oczy łzy, ból, który uświadomił, że coś co było dla niej ważne, za co mogła oddać życie było tylko czystą fikcją. Zupełnie taką jaką oglądać można w tych durnych serialach czy komediach romantycznych doprowadzających kobiety do leż. Ale to niestety nie film z aktorką  tak uderzająco podobną do niej samej. To była rzeczywistość, realne życie, które toczyło się wokół niej i realne emocje rozrywające od środka. Zwinięta w kłębek roniła łzy spływające jedna po drugiej na poduszkę, którą dostała od niego. Powód radosnego uniesienia, który sprawił, że codziennie o nim myślała i zasypiała z twarzą wtuloną w tę czerwoną poduszkę, która teraz była dowodem w tej grze. Była tylko pretekstem i zagraniem do zdobycia jej serca. Serca, które w odróżnieniu od tej poduszki nie było całe chociaż biło. Annie wydawało się, że w tej chwili leży ono w tysiącach kawałków, których nie da się pozbierać. Tak małych i drobnych, że złożenie jest praktycznie niemożliwe. Fizycznie była cała, była okazem zdrowia, ale psychicznie nie istniała. Jej dusza była zrozpaczona nie widziała sensu dalszego istnienia „ Po co miałabym istnieć skoro straciłam sens swojego życia”. Cierpienie odbierało jej możliwość jasnego myślenia, doprowadzało do obłędu. Nie rozumiała jak można tak kłamać, być tak nie szczerym i pozbawionym uczyć. Nie dowierzała w to, że coś takiego może przytrafić się właśnie jej. Właśnie wtedy, gdy chciała osiągnąć spokój przeżyć coś wyjątkowego. Coś co, właściwie przeżyła, ale miało się to skończyć inaczej. Wyobrażała to sobie chyba jak każda dziewczyna, która ma 15 lat. Od momentu, gdy pierwszy raz go zobaczyła, spojrzała w jego zabójcze zielone oczy. Zaczęła układać scenariusz, jaki jest wspaniały i jak dobrze będzie im razem. Będą spędzać ze sobą każdą wolna chwilę, a gdy każde będzie u siebie godzinami przy słuchawce telefonu będą mówić o tym jak tęsknią, kochają. Pisząc sms-y albo żeby było romantycznie wyślą do siebie listy. Widziała swoją przyszłość u jego boku. U boku chłopaka, którego nie znała, którego widzialna pierwszy raz. Pojawił się w ich klasie w poniedziałek w drugim tygodniu szkoły. Ania na zawsze zapamiętała ten poniedziałek. Dzień, w którym do klasy wkroczyła Daniel. Wysoki dobrze zbudowany, przystojny, ale nie do tego stopnia by szaleć histerycznie na  jego punkcie. Anna oszalała w momencie, w którym jego wzrok napotkał jej spojrzenie. Uderzyła ją intensywna zieleń jego tęczówek. Tak kontrastująca z jej przeciętnym piwnym kolorem oczu. Zieleń, w której można się zatracić, tak czysta i intensywna, wręcz idealna. Do tego ten uśmiech, który wydawał się jej perfekcyjny i skierowany tylko do niej i wyłącznie jej. Skarciła się w myślach za tak odważne i szczere myśli, które ją dopadły. Pomyślała „Głupi, co ty sobie wyobrażasz. Przecież on nigdy na Ciebie nie spojrzy. Co miałby w Tobie zauważyć? Jesteś przeciętna, brzydka, na dodatek głupia roztrzepana. Lepiej zajmij się  dalej robieniem z siebie idiotki przed całą klasą by inni mogli się pośmiać”. To było tylko zdanie Anny…

        W   klasie do, której uczęszcza Ania było 17 osób najmniej liczna klasa w szkole. Ania jedna z 8          dziewcząt     będących w klasie była tą powiedzmy, że najcichszą, ponieważ mimo, że rzadko           się odzywała, gdy to  r biła wszyscy skupiali na niej swoją uwagę, a gdy miała dobry dzień nie            potrafiła przestać mówić. Z mieniała się w całkowicie inną siebie. Czasami tak jak każdy miała           dni, w których odechciewało się jej wszystkiego jedna kto były tylko nieliczne wyjątki od                 reguły. Wszyscy uwielbiali z nią przebywać. Jej spokój, a zarazem radość  z niego bijąca                    zarażała wszystkich. Była duszą towarzystwa, klasie wbrew pozorom bardzo zgranej. PO                   latach, kiedy każdy wspomina swoją młodość, zazwyczaj to co było dobre, tego co złe nikt już          nie pamięta… Przychodzi moment, w którym przypomina sobie osoby, które go otaczały, te            żarty, pierwsze miłości i wspólne kuligi. Ania jednak patrząc wstecz zauważ inne rzeczy, które docierają do niej dopiero po latach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz