-Rany
znowu to samo. Chyba powinienem się przyzwyczaić, że w żadnej szkole nie
zabawię dłużej niż pół roku. Ale mam nadzieję, że w tej zabawię dużo
krócej.- Tak myślał Daniel pierwszy raz
przemierzając korytarze Zbójeńskiego gimnazjum. Nie podobały mu się mury tej
szkoły ( już odnowionej), krzyczącej do uczniów ciepłą żółcią i pomarańczem. Co
prawda był pod wrażeniem pucharów zgromadzonych w gabinecie dyrektora, którym
była kobieta. Teraz idąc za swoim wychowawcą do nowej klasy błagał w myślach,
by jak najszybciej wyrwać się z tej dziury. Po pobytach w dużych miastach jak
Łódź czy Kraków, niewielka wieś o nazwie Zbójna była dla niego czymś strasznym.
Szkoła jest nie duża, więc na pewno szybko zorientujesz się, gdzie co się
znajduje, a klasa z pewnością Ci w tym pomoże. To niezwykle otwarte i pomysłowe
dzieciaki.- Mówił w krótkiej drodze do klasy j. polskiego jego wychowawca jak
się później okazało również w-f-ista, czego w sumie można było się domyśleć po
budowie i ubiorze. Przekroczył próg klasy i jak za każdym razem w takiej
sytuacji wszystkie twarze zwróciły się w jego kierunku, prześwietlając go z
góry na dół. Zdążył się już do tego przyzwyczaić, więc nie tracąc swojej zwykłej pewności siebie zaczął rozglądać się po klasie. Nie spodziewał się
będzie ona tak nieliczna (chociaż wcześniej go o tym uprzedzano, ale jest
czasem nazbyt arogancki, by słuchać dorosłych). Pyzatą małą ilością uczniów
wydawała się być taka jak każda inna. Było tak do momentu, w którym nie
napotkał jej wzroku. To właśnie to jedno spojrzenie zwaliło go z nóg. Ten wzrok
sprawił, ze poczuł coś czego jeszcze nigdy nie czuł. To spojrzenie wystarczyło by pokochał to gimnazjum, te niewielką wioskę oraz chciał tu pozostać na
dłużej.
Kilka dni po tym jak Daniel
pojawił się w klasie. Ania cały czas o nim myślała. Na każdej lekcji na niego
zerkała, czasami ją na tym przyłapywał, ale
wtedy tylko się uśmiechał co sprawiało, że miękły jej kolana. Zauważyła,
że Daniel bardzo szybko zaaklimatyzował się w klasie. Chłopcy przyjęli go można
by rzec bardzo życzliwie. Wśród dziewcząt również zyskał przychylność, Ania
bała się, że inne dziewczyny mogą patrzeć na niego tak samo jak ona. Co nie
bardzo się je podobało. Może tak nie myślała, ale była zazdrosna o tego
zielonookiego księcia. W następną sobotę miała odbyć się dyskoteka z okazji
walentynek, a w piątek będą rozdawane kartki z miłosnymi życzeniami, sama miała
zamiar wysłać jedną, ale do Róży, jej najlepszej przyjaciółki. Cały czas
zastanawiała się czy może dostanie kartkę od tego kto cały czas chodzi jej po
głowie…
W piątek w szkole czuć było
podekscytowanie, zwłaszcza wśród dziewcząt. Za kupidyna robił Bartek. Ania doskonale wiedziała, że chłopak podoba
się jej przyjaciółce. W sumie był całkiem przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany,
brunet o niebieskich oczach. Niespotykane połączenie i naddatek kolor, który
Róża oprócz czarnego lubiła najbardziej., gdy do nas podszedł uśmiechnęła się
nieśmiało i cudnie zarumieniła. Bartek na pewno to zauważył i była przekonana,
że gdy z nim rozmawiała nie odrywał od niej wzroku i że tych dwoje ma się ku sobie. Rózia dostała dwie walentynki w czym jedna była od niej, a druga od
tajemniczego wielbiciela. Rózia tego nie wiedziała, ale Ania tak, to była
walentynka od tego właśnie kupidyna.
Sobota, a dziewczyny zastanawiały
się w co się ubrać, jak się uczesać i wykonać makijaż. Ania doskonale
wiedziała, że na imprezie będzie Daniel, więc chciała wyglądać wyjątkowo, ale jednocześnie by jej najlepsza przyjaciółka poczuła się inaczej niż zwykle
i zauważyła, że jest śliczna. Rózia
myślała o sobie w bardzo zły sposób. Uważała, że jest gruba i brzydka oraz że lepiej na nią nie patrzeć, bo grozi to skamienieniem zupełnym jak po spojrzeniu
bazyliszka. Ania patrzyła na nią tyle lat i za każdym razem widziała tę śliczną
dziewczynę o oliwkowej cerze, intensywnie brązowych oczach, niewielkich, ale
kształtnych ustach, a przede wszystkim zgrabnej figurze, której nie podkreślała
swoimi workowatymi bluzami, ale za to przynajmniej zawsze miała dopasowane
rurki, które podkreślały krótkie, ale bardzo ładne nogi. Dziś Ania myślała
tylko o sobie, ale zostały jej jeszcze resztki zdrowego rozsądku, by pomóc
Rózi z makijażem, włosami i dobraniem
odpowiednich ciuchów. Cale szczęście zgodziła się włożyć coś zupełnie innego i będzie to spódnica lub sukienka
-Wyglądasz świetnie.
-Nie prawda, wyglądam okropnie. Zupełnie jak nie ja. Te włosy, ciuchy, makijaż.
Wyglądam jak jakiś klown.
-Wcale nie. Rózia spójrz tylko… Wyglądasz świetnie. Wręcz idealnie. Sukienka
jest krótka, ale nie tak zdzirowato, ale kusząco i zalotnie, na dodatek ten
krój podkreśla wszystkie twoje walory i zasłania to co powinien. Pomyśl
tylko… Bartek nie będzie mógł oderwać od
Ciebie wzroku, a tym bardziej, gdy włożysz te buty.
-Co? Zwariowałaś? JA i szpilki? Nie, mowy nie ma. Zgodziłam się na wszystko
inne. To już dla mnie za dużo. Pozwól mi na baletki. Proszę…- jak zwykle w
takich sytuacjach zrobiła te swoje proszące oczka, którym nikt nie może się
oprzeć, ale które zbyt rzadko pokazywała.
-No już dobrze, dobrze. Poddaje się, ale nawet nie wiesz co tracisz.
Rózia przewróciła oczami jak zwykle miała w zwyczaju w takich sytuacjach,
najpierw była słodka, a następnie
irytująca-Wiem, wiem… Może innym razem…
-Patrz, nie jest źle już się
Powoli rozkręca. Przyszłyśmy w sama porę. Idziemy tańczyć!- Ania chwyciła Różę
za rękę i pociągnęła na parkiet. Ania jak zwykle ze wdziękiem i pełną swoboda zaczęła wywijać na parkiecie, miała taniec we krwi, czuła rytm i poruszała się
bardzo zalotnie, ale róża nie pozostawała w tyle. Tańczyła nawet trochę lepiej
niż przyjaciółka. Ania kochała taniec i gdy słyszała muzykę zmieniała się w
inną siebie, tę, która nie liczy się ze zdaniem innych, a liczy się tylko
taniec i muzyka, do której wykonuje ruch tak naturalny, a jednocześnie
zachwycający. Swoją postawa na parkiecie mogła przyćmić nie jedną dziewczynę
(oprócz Rózi, z którą po szkole często ćwiczyła te ruchy i figury, obie
wojowały na parkiecie) i zawrócić w głowie nie jednemu chłopakowi, ale nawet w
ten sposób nie myślała. Ważny był dla niej tylko taniec, muzyka i to, że jest
tu ze soją najlepszą przyjaciółką, tą która skupia dziś na sobie uwagę wielu
osób, nie tak jak co dzień, gdy jest niezauważana. Zmiana stroju i jej ruchy
przykuwają uwagę, szczególnie jednego chłopca, czyli osiągała dokładnie to co zamierzała,
chociaż nie chciała się do tego przyznać. Daniel tańczył niedaleko od nich i co
chwila spoglądał na Anię, nie potrafił oderwać od niej wzroku. Powoli w rytm
muzyki niby przypadkiem zaczął przesuwać się w ich kierunku do momentu, aż
wpadł na Anię. Zrobiła to tak niefortunnie, że prawie by upadła. Prawie, ponieważ chwycił ją za ramiona i trzymał w swoich silnych dłoniach, gdy
spojrzał w jej twarz, by przeprosić ich spojrzenia się spotkały. Nie myślał o
niczym innym jak tylko o tym, że jest przepiękna. O zgrozo… Jak bardzo chciałby
ją pocałować… Pocałować dziewczynę, której kompletnie nie zna…
- Pozwolisz mi wstać? Czy będziesz mnie tak trzymał do końca imprezy?
- Co? Och tak… Jasne…. Przepraszam… - delikatnie się zarumieniła, ale bardzo
szybko odzyskał swoją zwykła pewność siebie i przywołał na twarz swój
szelmowski uśmiech mówiąc- Chociaż nie miał bym nic przeciwko zostania w takiej
pozie do końca
-O jaki z Ciebie spryciarz… Przytulałbyś się wręcz do kogoś kogo praktycznie
nie znasz..
-oj no… nie tak od razu nie znasz. Przecież chodzimy do jednej klasy. Jesteś
Ania i chyba nie miałabyś nic przeciwko, gdybyśmy tak zostali na trochę dłużej.
-Mogłabym udawać obrażoną, a wręcz oburzoną faktem, że myślisz, że jestem jakby
to ująć łatwa, więc chyba tak zrobię i wrócę do Rózi, a Tobie pożyczę dobrej
zabawy.-I już miała odchodzić, by tańczyć razem z przyjaciółką, gdy Daniel
chwyciła jej dłoń i spojrzał głęboko w oczy.
-Czuję się głęboko urażony faktem, że wyrobiłaś sobie o mnie już tak złą opinię
oraz sprawiasz mi wielki ból wracając do osoby, z którą jesteś i tak
praktycznie nierozłączna. A ja bardzo bym chciał, żebyś poświęciła mi chociaż
trochę czasu… jeden taniec… jeden wieczór, o nic więcej nie proszę księżniczko.
-Wiesz Rózia to moja najlepsza przyjaciółka…- Kompletnie nie spodziewała się,
że usłyszy od niego takie słowa, była w kompletnym szoku, a jednocześnie w
siódmym niebie bo nie mogła uwierzyć, że to co powiedział jest prawdą, chciał
ja lepiej poznać, chciał może by byli parą… Chłopak, którego wiedziała, że
pokochała być może czuje do niej to samo, nie była pewna czy nie jest to tylko
jej kolejny sen…
-Więc, zrozumie, świetnie się bawi, a ja proszę o jeden taniec…
-Dobrze, niech będzie- powiedziała, gdy uświadomiła sobie, że to się dzieje
naprawdę.
Rózia widziała całą tę scenę i
wszystko słyszała. Widziała te spojrzenia i ich podświadome gesty, które
wykonywali przy wymianie tych kilku zdań. To jak zarumieniła się Ania, gdy nazwał ją księżniczką. Wiedziała, że Anna jest teraz w siódmym niebie i na
jednym tańcu się nie skończy. Obserwowała ich nawet tera, gdy tańczyli ,
delikatnie dotykając swoich ciał niby przypadkiem i jak co chwile wymieniają
się jakimiś uwagami. Jak powoli i spokojnie oddalają się z parkietu, by znaleźć
spokojne miejsce, w którym mogliby porozmawiać. Spodziewała się, że tak będzie.
Już dużo wcześniej przed imprezą widziała jak Ania udaje, że jest całkowicie pochłonięta przygotowaniami, gdy tak naprawdę myślała o Danielu. Już wtedy
Rózia była pewna, że zostanie sama, gdy koleżanka będzie podrywać Daniela.
Zdążyła się do tego nastawić, więc nie przeszkadzało jej to tak bardzo.
Postanowiła bawić się dobrze i zapomnieć o wszystkich innych rzeczach na ten
jeden wieczór, pozwolić by jej myśli wyparowały, a w głowie została tylko muzyka,
do której porusza się jej ciało. Tańczyła w kółku wraz z grupką dziewczyn,
które znała z widzenia. Całkowicie skupiona na muzyce nie zauważyła przyglądającego się jej Bartka…
-Zatańczysz?- To pytanie ją tak
zaskoczyło, że przez chwilę nie wiedziała
co powiedzieć i komu odpowiedzieć.
-Zatańczysz?- powtórzył, a w tym czasie Róża mogła zorientować się, że to jedno
słowo zostało wypowiedziane przez chłopaka, który władał jej myślami.
-Tttt… Tak.- Zaczerwieniła się wstydząc swojego jąkania i podała rękę Bartkowi,
co sprawiło, że jej serce zaczęło bić jeszcze szybciej, o ile było to w ogóle możliwe.